Publikacje

21.12.2008 | autor: Marian Piłka

"Totalitarna tolerancja" - artykuł Mariana Piłki w tygodniku "Gość Niedzielny"

Czy szkoły będą miały obowiązek zatrudniać aktywistów gejowskich jako nauczycieli? Projekt ustawy o zakazie dyskryminacji, który przygotowuje Ministerstwo Pracy, zawiera bardzo niepokojące treści.



Ministerstwo Pracy ujawniło szczegóły projektu. Prace nad nim zostały podjęte jeszcze przez poprzedni rząd, dążący do uwiarygodnienia się w strukturach unijnych. Mimo że polskie ustawodawstwo nie zawiera zapisów dyskryminujących jakąkolwiek grupę społeczną, to nie znaczy, że przypadki dyskryminacji nie występują. Na przykład powszechnym zjawiskiem jest zwalnianie z pracy matek wracających z urlopów macierzyńskich i wychowawczych. Ale nie o taki typ dyskryminacji tu chodzi, bowiem zarówno poprzednia, jak i obecna partia rządząca głosowały w poprzedniej kadencji przeciwko projektowi ustawy wprowadzającej ochronę prawa do pracy tej grupy kobiet.



Szlachetne hasła, niepokojące treści

Proponowany projekt ustawy dotyczy czegoś innego. Pod szlachetnie brzmiącymi hasłami przeciwdziałania dyskryminacji kryją się zupełnie inne treści i zamiary. Kluczowe znaczenie mają zapisy dotyczące zakazu „dyskryminacji” ze względu na tzw. orientację seksualną czy raczej – należałoby powiedzieć – ze względu na dezorientację w tej dziedzinie ludzkiego życia. Projekt przewiduje także zakaz „dyskryminacji” ze względu na poglądy polityczne. Autorzy projektu proponują, podobnie jak to ma już miejsce w wielu ustawodawstwach zachodnich, aby ciężar dowiedzenia niedyskryminacji spoczywał na osobie bądź instytucji o dyskryminację oskarżanej. A zatem nie osoba oskarżająca ma udowodnić winę oskarżonemu, ale oskarżony ma udowodnić swoją niewinność. Jest to przekreślenie fundamentu cywilizowanego ustawodawstwa, według którego oskarżonemu przysługuje status niewinności do momentu udowodnienia winy. W tej koncepcji wystarczy zwykłe pomówienie, bez żadnych dowodów, aby narazić na konieczność udowadniania swojej niewinności. Koncepcja domniemania przestępstwa jest w istocie bardzo logiczna, bowiem całą cywilizację stawia się w stan oskarżenia. Podejrzani są wszyscy jej uczestnicy, oczywiście z wyjątkiem antychrześcijańskiej kontrkultury, od swojej cywilizacji się odcinającej.



Co z tego wynika?

Projekt rozszerza zakaz „dyskryminacji” nie tylko na instytucje państwowe, ale także na organizacje społeczne i partie polityczne. Oznaczałoby to, że osoby publicznie obnoszące się ze swoją dezorientacją seksualną, lub wyznające skrajne poglądy polityczne, np. faszystowskie czy komunistyczne, musiałyby być zatrudniane we wszystkich zakładach pracy, także placówkach edukacyjnych i wychowawczych, oraz musiałyby być przyjmowane nawet do takich stowarzyszeń i partii politycznych, których cele i charakter są sprzeczne z ich zachowaniami. Co więcej, władze tych partii czy stowarzyszeń nie miałyby prawa dobierać sobie członków wedle własnego uznania.

Nie jest to tylko teoretyzowanie, bowiem w krajach, w których wprowadzono ustawodawstwo „antydyskryminacyjne” na porządku dziennym są fakty zmuszania np. szkół czy innych instytucji chrześcijańskich do zatrudniania osób obnoszących się ze swoją dezorientacją seksualną. Ostatnio jeden z angielskich biskupów został skazany na grzywnę za odmowę zatrudnienia zdeklarowanego homoseksualisty w ośrodku wychowawczym dla młodzieży. Także ostatnio w Hiszpanii nałożono grzywnę na katolicką stację radiową za zwolnienie dziennikarki, która zawarła „ślub z kobietą”. Również katolickie ośrodki adopcyjne w Wielkiej Brytanii zostały zmuszone do pozytywnego rozpatrywania wniosków adopcyjnych od par homoseksualnych.



Ograniczanie wolności

Tego typu ustawodawstwo, wraz z tzw. ustawodawstwem kneblowym, które w wielu krajach karze wyrokami sądowymi za nazywanie np. zabicia nienarodzonego dziecka morderstwem, czy nazwanie, jak w przypadku skazanego szwedzkiego pastora, homoseksualizmu grzechem, wprowadza w nasze życie publiczne normy, które radykalnie ograniczają naszą wolność. Przygotowywana ustawa „antydyskryminacyjna” uderza bowiem nie tyko w tradycyjne europejskie wartości, ale także w wolności chronione konstytucyjnie w naszym kraju. Uderza przede wszystkim w prawo rodziców do wychowania własnych dzieci zgodnie z własnymi wartościami i zasadami oraz uderza w prawo obywateli do zgromadzeń.



Nakaz bowiem zatrudniania w szkołach i innych placówkach wychowawczo-edukacyjnych osób bez względu na „orientację seksualną” radykalnie ogranicza prawa wychowawcze rodziców. Oznacza bowiem przymus ich wychowania często według zasad i kryteriów sprzecznych z poglądami rodziców i ich wartościami wychowawczymi. Jest to zagrożenie demoralizacją dzieci i zagrożenie ukształtowania ich osobowości według wrogich czy obcych kryteriów wychowawczych. Ten zakaz „dyskryminacji” radykalnie ogranicza nie tylko prawo rodziców do wychowania własnych dzieci, ale jest także pogwałceniem ich wolności religijnej. Rodzice bowiem mają prawo do kształtowania, także religijnego, swoich dzieci, a przymus zatrudniania w szkolnictwie osób o skrajnych poglądach bądź demonstrujących lekceważenie dla norm religijnego dziedzictwa jest właśnie ograniczeniem wolności religijnej.



Także zakaz „dyskryminacji” ze względu na poglądy polityczne w przyjmowaniu do organizacji społecznych czy politycznych oznacza zniesienie wolności zrzeszeń. Bowiem każda grupa ludzi ma prawo kształtować zarówno cele, jak i charakter organizacji, które powołała do życia i w których uczestniczy. Organizacje społeczne i polityczne mają prawo nie dopuszczać do swych szeregów osób, które swymi poglądami bądź zachowaniem nie dają rękojmi zachowania charakteru tych organizacji. Zakaz ten podważa też bardzo istotny warunek funkcjonowania organizacji, jakim jest ludzkie zaufanie, bez którego nie jest możliwe życie społeczne. Prawny nakaz przyjmowania każdego, kto sobie tego zażyczy, oznacza zniszczenie tego fundamentu ludzkiego zaangażowania na rzecz dobra wspólnego. I przypadki takich zachowań mają miejsce, np. zmuszono organizacje skautowskie na Zachodzie do przyjmowania w swoje szeregi instruktorów obnoszących się ze swoją dezorientacją seksualną. Organizacje te w świetle „antydyskryminacyjnego” prawa nie były w stanie uchronić się od niepożądanych członków.



Akceptacja zła

Ustawodawstwo „antydyskryminacyjne”, podobnie jak i prawa kneblowe ograniczające wolność słowa, coraz szerzej zaczynają kształtować społeczną, kulturową i polityczną rzeczywistość wielu państw Zachodu. Także powoli zaczynają wkraczać w nasze życie. Jednak te projekty są sprzeczne nie tylko z kulturowo-moralnym dziedzictwem cywilizacji europejskiej, ale także z polską konstytucją, która jest nadrzędna wobec wymogów unijnych. Unia Europejska nie może od nas wymagać naruszenia wolności konstytucyjnych i naszych praw zagwarantowanych w traktacie akcesyjnym obwarowanym deklaracją o nadrzędności polskiego ustawodawstwa w sprawach moralnych i rodzinnych. A zatem możliwości prawne unijnej interwencji w tych sprawach są mocno ograniczone. Dlatego tym bardziej dziwi skrajność tego projektu. Jest on bowiem próbą zaaplikowania w naszym kraju ideologicznych rozwiązań, które na początku lat 90. Marek Jurek określił mianem totalitarnej tolerancji, tzn. radykalnego ograniczenia naszych wolności pod pretekstem pozornie szlachetnych rozwiązań ustawodawczych.



W rzeczywistości te „szlachetne” pobudki, podobnie jak obrona biednych przez komunistów, czy obrona godności narodowej przez faszystów prowadzą do ubezwłasnowolniania społeczeństwa i pozbawiania go wolności decydowania o swoim życiu w imię konstrukcji ideologizowanego i antychrześcijańskiego państwa. Zaś hasło „tolerancja” w istocie oznacza nie tylko brak sprzeciwu, ale akceptację różnorodnego zła w życiu społecznym. Ustawodawstwo „antydyskryminacyjne”, podobnie jak i ustawy kneblowe są wyrazem pełzającego totalitaryzmu, wyrażającego się w systematycznym ograniczaniu ludzkiej wolności poprzez odrzucenie wartości wyższych, norm moralnych i obyczajowych. To o takim zatruwającym naszą rzeczywistość trendzie mówił Jan Paweł II i dlatego należy odsłaniać totalitarne rysy tego typu ustawodawstwa i współczesnej mentalności. Ten typ ochrony przed „dyskryminacją” jest bowiem niebezpiecznym zagrożeniem i naszej wolności, i naszej podmiotowości w życiu społecznym. I dlatego temu projektowi ustawodawczemu trzeba postawić zdecydowaną tamę.



artykuł z numeru 51/2008 21-12-2008

Spoty telewizyjne

Kandydaci Prawicy Rzeczypospolitej w okręgach