Publikacje
Nasz Dziennik - Kawęcki: Armia dla superpaństwa
Europejska armia byłaby zwycięstwem federalistycznej wizji integracji Europy.
Ofensywa dyplomatyczna przywódców Niemiec i Francji – kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Emmanuela Macrona – to wstęp do kampanii przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. To również próba narzucenia kierunków programowych dla innych państw członkowskich UE i całej klasy politycznej w procesie integracji europejskiej. W ich centrum znajduje się postulat utworzenia armii europejskiej. Wpisuje się to w ponadnarodową koncepcję Europy jako superpaństwa.
Idea utworzenia Europejskiej Wspólnoty Obronnej pojawiła się w założeniach architektów powojennej integracji: Roberta Schumana i Konrada Adenauera. Ich zdaniem, Europejska Wspólnota Obronna miała doprowadzić do przezwyciężenia dotychczasowego myślenia w kategoriach armii narodowych. Integracja militarna miała być poprzedzona integracją polityczną i gospodarczą. Ostatnie wypowiedzi Angeli Merkel o potrzebie stworzenia europejskich formacji wojskowych, które w przyszłości przekształcą się w prawdziwą, europejską armię, są przypomnieniem niezrealizowanego od połowy lat 50. ubiegłego wieku postulatu. Europejska Partia Ludowa, w której największą rolę odgrywają niemieckie CDU – Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, i CSU – Unia Chrześcijańsko-Społeczna, razem z Europejską Grupą Socjalistów realizuje federalistyczny model Unii Europejskiej ze wspólnym rządem, armią, walutą, prawem chroniącym „unijne wartości”, Unią, w której nie ma miejsca dla suwerenności państwowej.
Inicjatywa stworzenia europejskich sił zbrojnych jest wspólnym dziełem chrześcijańskich demokratów i socjalistów. Wizje Merkel i Macrona z entuzjazmem wspierają Jean-Claude Juncker, przewodniczący frakcji socjalistycznej, i Guy Verhofstadt, lider frakcji liberałów w PE, znany z oszczerczych wypowiedzi pod adresem Polski.
Francja chce, aby pierwszym krokiem na drodze do armii europejskiej było utworzenie oddziałów interwencyjnych złożonych z sił zbrojnych kilku państw członkowskich oraz wojsk brytyjskich i spoza UE gotowych do działań w przypadku kryzysu np. w Afryce. Natomiast Niemcy uważają, że w procesie kształtowania armii europejskiej powinny brać udział jedynie państwa członkowskie UE. Merkel i Macron w swoich planach odwołują się do zapisów Traktatu Lizbońskiego, który wprowadził klauzulę wzajemnej koordynacji polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Zwolennikiem wspólnej polityki unijnej w zakresie obronności jest Manfred Weber z bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU), przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej – największej frakcji w Parlamencie Europejskim. Weber, kandydat EPL na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej, wyraził przekonanie: „Jeśli stworzymy europejską armię, nie będziemy już tylko gigantem ludnościowym, staniemy się też gigantem politycznym”. Pytanie, czy Manfred Weber miał na myśli Unię Europejską czy Niemcy. Przecież w debacie w PE kanclerz Merkel przypomniała, że jej kraj liczy 80 milionów mieszkańców i Niemcy mają w UE swoje interesy.
Widmo federacji
W kręgach unijnej klasy politycznej pojawiają się trzy warianty współpracy obronnej w ramach Unii Europejskiej. Pierwszy zakłada współpracę europejskich struktur wojskowych z armiami narodowymi. Drugi miałby polegać na połączeniu środków finansowych i operacyjnych państw członkowskich UE w celu optymalizacji współpracy w zakresie walki z terroryzmem, cyberobrony i ochrony granic. Trzeci scenariusz to model zinstytucjonalizowanej współpracy w ramach europejskiej armii. Niezależnie od doraźnej realizacji jednego ze scenariuszy celem jest utworzenie ponadnarodowej armii europejskiej. Przywódcy unijni deklarują, że ma ona współdziałać z NATO i USA. Jednak w jednym z wywiadów prezydent Francji mówił o potrzebie budowania europejskiej armii, aby chronić kontynent przed Chinami, Rosją, a nawet Stanami Zjednoczonymi. Z wypowiedzi Macrona jasno wynika, że projekt ten ma na celu osłabienie obecności USA w Europie. Ze względu na potencjał gospodarczy i ludnościowy wiodącą rolę w armii europejskiej odgrywałyby Bundeswehra i francuskie siły zbrojne.
Od 2021 roku w ramach Europejskiego Funduszu Obronnego mają zostać uruchomione środki finansowe w wysokości 5 mld euro rocznie, z czego 1 mld będzie pochodził z budżetu europejskiego, a 4 mld z udziału własnego państw członkowskich UE.
Wypowiedzi przywódców Prawa i Sprawiedliwości zmierzają w kierunku akceptacji dla armii europejskiej, o ile będzie ona ściśle współpracowała z NATO. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (27.06.2016) opowiedział się za wprowadzeniem armii europejskiej. Uznał, że UE powinna być podmiotem polityki międzynarodowej z własną armią współpracującą z NATO. W tej konstrukcji państwa mogłyby posiadać własne armie, ale zobowiązane byłyby do wydawania 2 proc. PKB na armię unijną. Zdaniem lidera PiS, Unia powinna mieć prezydenta wyposażonego w uprawnienia prowadzenia polityki zagranicznej UE. 14 lutego tego roku premier Mateusz Morawiecki podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium powiedział, że życzyłby sobie silnej, europejskiej armii w NATO.
W kontekście prowadzonej polityki federalistycznej potrzebna jest ze strony władz Rzeczypospolitej – w imię zachowania suwerenności – jasna deklaracja na rzecz utrzymania własnej armii narodowej jako najlepszego gwaranta bezpieczeństwa kraju i zachowania polskiej waluty.
Dr Krzysztof Kawęcki
Źródło: Nasz Dziennik.