Publikacje
Nasz Dziennik - Boroń: Szczepionka na manipulacje
Silne rodzinne więzi chronią przed podatnością młodych na medialną propagandę
Piotr Boroń
Mówiąc o problemach współczesnej rodziny, a szczególnie o jej rozpadzie, mamy najczęściej na myśli porzucenia i rozwody, czyli problemy występujące pomiędzy rodzicami. Tymczasem problem separowania się od siebie całych pokoleń – dawniej dostrzegany wyraźnie – jakby mniej martwi współczesnego człowieka. Owszem, wyprowadzenie się kogoś z domu rodzinnego to zdarzenie na tyle spektakularne, że trudno przejść nad nim do porządku dziennego. Ale czy nie powinny nas w równym stopniu niepokoić zjawiska kompletnego odwarstwienia dzieci od swoich starszych pokoleń, mieszkających nawet pod jednym dachem? Na szczęście zostały już zdemaskowane niektóre metody inżynierii społecznej, dążące do zawężenia pojęcia rodziny (że zilustruję to choćby na przykładzie architektury blokowej z małym metrażem mieszkań i kuchniami bez okien). Niestety, przed nami kolejne wyzwania współczesnego świata, za którymi nie nadążają nawet ministerstwa, które w zakresie swoich obowiązków mają konstytucyjną ochronę rodziny. Dociekliwszym zostawmy, czy i one nie przykładają ręki do separacji pokoleń… Problem tkwi choćby częściowo w personalizacji urządzeń do przesyłu i odbioru informacji, ale także w treści, wynikającej zwykle ze złych intencji nadawców.
Bliżej świata
Postęp techniczny w służbie piękna, prawdy i dobra jest wspaniałym zjawiskiem: zbliża ludzi, ułatwia dostęp do wiedzy, zwyczajnie ułatwia codzienne życie, a w szczególnych przypadkach może go ratować! Media wydatnie ułatwiają spełnianie powołania człowieka do kontaktowania się ze swoimi bliźnimi – dają mu przez to szczęście. Media mogą odegrać i często odgrywają przemożną rolę w ewangelizacji. Doceniał je Jan Paweł II, a żegnając się z Ojczyzną na lotnisku w Balicach, w ostatnim geście kazał jeszcze kierowcy samochodu panoramicznego objechać dookoła podwyższenie, na którym tłoczyli się fotoreporterzy. Dzięki temu realnie stali się pierwszymi ci, którzy nie dopchali się do pierwszych rzędów. Starzy wyjadacze, którzy niejedno w życiu widzieli, nie kryli wzruszenia.
Medium jest przekazem
Miał rację Marshall McLuhan, twierdząc, że media nie tylko przenoszą informacje, ale same w sobie też są informacją, to znaczy, że ich przemiany techniczne wymuszają nie tylko ewolucję sposobów komunikowania się, ale powodują nawet zmiany w treści komunikatów.
Żyjemy w czasach ważnego przełomu, wynikającego z równoczesnego istnienia dawnych, tzw. mediów rozsiewczych, których cechą było tylko wysyłanie naokoło i do wielu odbiorców bezzwrotnych informacji, i tzw. nowych mediów. Media rozsiewcze dominowały od początków komunikacji medialnej, a możliwości napisania listu lub dodzwonienia się do redakcji były zjawiskiem marginalnym. Jako swoisty wentyl bezpieczeństwa dla tego jednostronnego nadawania wymyślono szpalty i minuty na antenie, gdzie umieszcza się wybrane opinie czytelników, słuchaczy i telewidzów.
Ogromny przełom jakościowy w komunikacji międzyludzkiej przyniósł wynalazek mediów elektronicznych z internetem, co umożliwiło nie tylko odpowiedź do nadawcy rozsiewczego, ale nawet komunikowanie się każdego z każdym, kto ma dostęp do internetu.
Jeżeli w tym miejscu ktoś ma skojarzenie nadawania „rozsiewczego” i komunikacji „poziomej” z ustrojami typu monarchicznego i demokratycznego, to właśnie trafił w sedno. Warto może jeszcze tylko dodać do tego ciągu historycznego zjawisko totalitaryzmów, które – po obaleniu monarchii – oparły się niemal w całości na monopolu nadawania poprzez media swojej propagandy. Co ciekawe, wszyscy „wielcy dyktatorzy totalitarni” XX wieku byli pierwotnie socjalistycznymi dziennikarzami (Mussolini – „Il Popolo”, Hitler – „Völkischer Beobachter”, Stalin – „Kaukaska Gazeta Robotnicza” i in.).
Głębsze poziomy manipulacji
I chociaż oficjalnie epoka totalitaryzmów została zamknięta, to smutnym dziedzictwem tamtych czasów jest – niestety wciąż – stan posiadania mediów przez środowiska, które w tamtej epoce przez dziesięciolecia okrzepły finansowo i merytorycznie na całym świecie.
Dla zdecydowanej większości użytkowników mediów najważniejsza jest treść informacji, którą otrzymują lub mogą wysłać, ale powinniśmy pamiętać, kto jest właścicielem mediów, z których korzystamy, bo to ma znaczenie. Rezygnacji ze „starych mediów” i przechodzeniu do internetu towarzyszy sprytna transformacja skompromitowanych ośrodków propagandowych, co nie wszyscy zauważają. Kiedy używamy nowych portali – choćby dla swojego konta e-mailowego – w rzeczywistości sami możemy być wykorzystywani przez manipulatorów, przemycających ideologiczne i reklamowane treści, których tytuły często nie odpowiadają już zawartości artykułów.
Rewolucja autorytetów
Transformacje medialne wiążą się ściśle z przemianami społecznymi. Poszedł do lamusa etos siwobrodego mędrca, którego młodsi pytają o radę. Dzisiaj autorytetem stał się internet, a ponieważ młodzież lepiej niż starsi umie z niego technicznie korzystać, więc im człowiek młodszy, tym bardziej wydaje się kompetentny w znajomości świata. W różnych epokach dominowały coraz to inne nauki, a sztandarowy dla naszych czasów internet należy do coraz młodszych ludzi, którzy już nie korzystają z niego, ale zanurzają się w nim jako swoim środowisku naturalnym, jakim dla ryby jest woda. Pewien nastolatek wyraził się nawet dobitnie: „Moja matka nie może być dla mnie autorytetem, bo to ja lepiej znajduję info w sieci!”. Wyjaśnianie, że osobiste doświadczenie to wartość nie do przecenienia, choć słuszne, jest w takim przypadku trudne. Coraz częściej nawet funkcję nauczyciela w szkole, a rodzica w domu przedstawia się jako przewodnika po internecie.
Rodzina chroni
Popularny generację temu dowcip rysunkowy, na którym telewizor siedzi przy stole jak jeszcze jeden członek rodziny (notabene najważniejszy, bo to on narzuca temat rozmowy), to przeszłość, za którą można nawet nieco zatęsknić, bo wówczas przynajmniej zasiadali przed telewizorem wszyscy razem… Dzisiaj nierzadka jest sytuacja, gdy w jednym mieszkaniu każdy obsługuje własne urządzenie elektroniczne i nawet nie przejawia chęci wymiany opinii z rodziną na temat oglądanej strony. Jest w tym niebezpieczeństwo rozpadu rodziny, która ma coraz mniej osobistych powiązań. Niedawno natknąłem się w sieci na dowcipne i jakże trafne wyznania jakiegoś młodego Włocha: „Wczoraj wyłączono prąd. Padł internet. Zauważyłem, że obok mnie w domu mieszka jeszcze kilka osób. Całkiem mili”. Podział biegnie głównie pomiędzy pokoleniami i choć zjawisko utożsamiania się z rówieśnikami jest stare jak świat, to w ostatnich czasach przybrało niebezpieczną postać manipulowania tym podziałem przez dysponentów mediów, które docierają do większej liczby odbiorców. Dla przeciętnego młodego człowieka korzystanie z nowoczesnych mediów ma charakter spontaniczny. To błąd wynikający właśnie z braku doświadczenia życiowego. Tak zwany target wiekowy (jak i inne) jest obserwowany przez inżynierów społecznych. Pod ich zarządem bywają takie zjawiska jak fake newsy, których celem jest negatywna dezinformacja – rzecz rozpracowana jeszcze w XIX wieku, a genialnie ujawniona w „Cyruliku sewilskim” (aria „La calunnia” Don Basilia). Choć wszyscy głoszą walkę z hejtem (wyrażaniem nienawiści w internecie), to przecież nawet on niejednokrotnie wykazuje znamiona zorganizowanych kampanii medialnych. Reklama posługuje się bodźcem, na który mniej odporny wydaje się słabiej wyedukowany humanistycznie, choć biegły w „klikaniu” młody człowiek. Rozumienie tych zjawisk wymaga większego doświadczenia życiowego i prowadzi do konkluzji, że tylko solidarność międzypokoleniowa w rodzinie może osłonić ją przed negatywnymi zjawiskami, zagrażającymi współczesnemu człowiekowi.
Porozmawiajmy!
Nie sposób wyliczyć wszystkich zagrożeń, z którymi będziemy się spotykać wobec rozwoju techniki, a nawet złych intencji dysponentów informacji. Należałoby choć wspomnieć o zjawiskach przestępczości w mediach, niebezpieczeństwach przejścia w stan „wirtualu” i oddalenia się od naszej zwykłej rzeczywistości czy choćby niebezpieczeństwach podprogowych.
A zatem – jakby na wzór klasycznego dramatu greckiego – gdy sytuacja wydaje się tak zagmatwana, że brak z niej wyjścia, spróbujmy przeprowadzić małe doświadczenie w rodzinie czy w ogóle wśród ludzi bliskich sobie, a dziś ulegających oddaleniu od siebie z powodu mediów. Podzielmy się treścią choćby jednego jedynego artykułu z niniejszego egzemplarza „Naszego Dziennika” z kimś bliskim. Może dojść do dyskusji lub nawet wspólnej krytyki pewnych wątków, ale zyska na tym konkretna więź z drugim człowiekiem.
Źródło: Nasz Dziennik.