Publikacje
Rzeczpospolita - Marian Piłka: Demokracja bez alternatywy
Zagrożeniem dla Polski jest nie tylko nieprzemyślana polityka PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego czy wątpliwe pomysły legislacyjne rządu, ale przede wszystkim brak rzeczywistej opozycji politycznej – pisze wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej.
Stawiane na międzynarodowym forum zarzuty, że z demokracją w Polsce nie jest najlepiej, znajdują niespodziewane potwierdzenie. Otóż warunkiem właściwego funkcjonowania demokracji są nie tylko rządy większości wyłonione w demokratycznych wyborach, ale także istnienie opozycji. Konkurencja polityczna utrzymuje obóz rządowy w czujności i mobilizuje go do pracy koncepcyjnej i politycznej. Ale opozycja to nie to samo, co zasiadający w parlamencie posłowie niepopierający czy nawet zwalczający rząd. Opozycja to przede wszystkim propozycja alternatywnego przywództwa narodowego. To zorganizowane środowisko polityczne prezentujące alternatywną wizję polityki narodowej i metod jej prowadzenia.
Refleks komunizmu
Opozycja musi stale rozpoznawać zasadnicze wyzwania, zarówno szanse, jak i zagrożenia, i wypracowywać odpowiedzi na nie, nie tylko w perspektywie najbliższych wyborów, ale w perspektywie, którą jesteśmy w stanie racjonalnie przewidzieć. Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z koncepcją partii politycznej rozumianej zgodnie z ludową politologią, mówiącą, że opozycja to organizacja dążąca do zdobycia władzy, a nie alternatywne przywództwo. To refleks komunistycznego przekonania, że walka, a nie dobro wspólne, jest istotą życia publicznego. Dlatego najczęściej programy wyborcze traktowane są nie jako zobowiązania publiczne, ale jedynie jako element walki wyborczej. Stąd dominująca rola spin doktorów, marketingu politycznego i monopolizowania mediów przez poszczególne opcje polityczne. Nawet zasadnicze elementy programowe, jak np. koncepcja 500+ w programie wyborczym PIS w 2005 r., zostają porzucone bez żadnego tłumaczenia. Mają one szanse realizacji, dopiero gdy ujawni się ich potencjał wyborczy. Podobnie jest z zasadniczymi postulatami wyborczymi poprzedniego obozu rządzącego.
Taka praktyka polityczna skutkuje najczęściej degeneracją państwa. Mentalność traktowania państwa jako łupu wyborczego jest właściwie wspólna prawie całej obecnej klasie politycznej. Stąd też tendencja do wycinania z państwowych urzędów, mediów i przedsiębiorstw wszystkich, którzy nie grają w drużynie zwycięzców. Nie ulega wątpliwości, że partią oligarchiczną jest PiS, które podobnie do poprzedników treścią swojej polityki w znacznym zakresie uczyniło przejęcie aparatu państwowego i profitów z tym związanych. Ale w przeciwieństwie do byłego obozu politycznego uznało, że związanie interesu partyjnego z realizacją dobra wspólnego będzie skuteczniej gwarantowało utrzymanie się u władzy. Dlatego program tej partii trzyma się przede wszystkim tych elementów interesu narodowego, które skutkują także poparciem społecznym. Dlatego realizacja koncepcji 500+ jest słuszna z punktu widzenia interesu partyjnego, ale także jest działaniem na rzecz przezwyciężenia katastrofy demograficznej. Natomiast postulaty narodowe, które mają charakter zasadniczy w perspektywie strategicznej, ale nie niosą wyborczego zysku, mają małe szanse realizacji lub nie mają żadnych. Przykładem jest choćby kwestia zwiększenia rzeczywistych nakładów na obronę narodową w sytuacji narastającego zagrożenia dla stabilności międzynarodowego ładu, szczególnie gdy koliduje to z innymi priorytetami, jak na przykład obniżenie wieku emerytalnego. Zamiast realnej polityki mamy zatem rozbudowaną retorykę, ale jak wiadomo, od samego mieszania herbata nie staje się słodsza.
Rząd, opozycja i gang
Z tej realnej słabości obozu rządzącego wynika właśnie konieczność istnienia alternatywy politycznej, potencjalnego przywództwa, które nie tylko będzie zdolne lepiej poprowadzić nasze państwo, ale które może też oddziaływać swoimi koncepcjami i swoją krytyką na politykę obecnego rządu. A tymczasem zasadniczą wadą polityki polskiej jest nie tylko słabość PiS, ale i faktyczny brak opozycji. Otóż Platforma Obywatelska nie definiuje zasadniczych wyzwań stojących przed naszym krajem ani też nie formuje strategicznej alternatywy. Odrzuca rolę naprawy Rzeczypospolitej, a swoją aktywność ogranicza jedynie do walki o władzę i wszystko podporządkowuje osiągnięciu tego celu. Co jest charakterystyczne dla modelu partii oligarchicznej, PO traktuje państwo jako łup wyborczy i tylko do tego ogranicza swoją politykę. W ten sposób nie pojmuje swojej roli jako bycia opozycją polityczną, tylko gangiem, który chce wykonać skuteczny skok na państwo.
Bo co właściwie zaprezentował Grzegorz Schetyna i towarzysze? Otóż postanowił przebić PiS w koncepcji 500+, oferując wsparcie dla rodzin także na pierwsze dziecko. Oznacza to praktyczne podwojenie kosztów programu bez stymulowania wzrostu demograficznego, bo przynajmniej jedno dziecko ma praktycznie każda rodzina. Gdyby Schetyna zaproponował wzrost wsparcia na trzecie i następne dziecko, oznaczałoby to, że dąży do przezwyciężenia katastrofy demograficznej, najważniejszego wyzwania narodowego naszych czasów. Oferta skierowana do rodzin z pierwszym dzieckiem oznacza tylko przekupywanie wyborców bez gwarancji jakiegokolwiek wzrostu urodzeń. Także postulat 13. emerytury w sytuacji głębokiego deficytu ZUS jest przykładem polityki księżycowej. To postulat kompletnie nieodpowiedzialny, niepoważny i rujnujący budżet państwa. To niszczenie państwa tylko dla zaspokojenia ambicji rządzenia, a właściwie jego łupienia. Zarzut grabienia państwa nie jest tu bowiem bezzasadny.
Kolejny postulat to likwidacja CBA. Rzeczywiście, jak dotąd rządy PiS są wyjątkowo nieudolne w rozliczaniu afer poprzedniego obozu rządzącego. Raczej ograniczają się do działań medialnych, a nie karnych. Ale to nie zmienia faktu, że istnienie CBA jest pewnym hamulcem dla korupcji i tym hamulcem urząd ten powinien pozostać, gdyby rządy przejęła PO. Postulat likwidacji CBA to wołanie o bezkarność w rozkradaniu państwa. Platforma chce także zlikwidować IPN, który poprzez swoją działalność przywraca życiu publicznemu kategorie patriotyzmu czy interesu narodowego. Instytucja ta również walczy z patologiami życia publicznego.
Ostatni pomysł PO odnosi się do kwestii muzułmańskiej imigracji. Z jednej strony należy się cieszyć, że Schetyna rezygnuje z absurdalnego pomysłu otwarcia furtki dla islamizacji naszego kraju, ale ta rezygnacja nie jest kwestią przemyślenia interesu narodowego, ale obawy, że utrzymanie dotychczasowej polityki może uniemożliwić przejęcie władzy. Ta zmiana oznacza tylko to, że mamy do czynienia z zupełnie zdegenerowaną formą partii oligarchicznej, która dla zdobycia władzy zaprze się nawet samej siebie. I znowu: to mentalność gangu.
Wyzwanie dla obywateli
Zagrożeniem dla polskiej demokracji jest nie tylko nieprzemyślana polityka PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego czy wątpliwe pomysły legislacyjne rządu, ale przede wszystkim brak rzeczywistej opozycji politycznej. PO bowiem, która jest tak skuteczna w zwalczaniu konkurencji wśród środowisk niechętnych obozowi rządowemu, nie reprezentuje koncepcji alternatywnego przywództwa narodowego, ale mentalność „skoku na władzę". Taka partia po prostu nie jest potrzebna na polskiej scenie politycznej. Jest ona szkodliwa. Nie jest to kwestia różnic poglądów, tylko ocena jej antyspołecznej roli prezentowanej w wystąpieniach Grzegorza Schetyny i jego towarzyszy. To dziś jedyne realne zagrożenie dla polskiej demokracji, bo uniemożliwia społeczeństwu wybór alternatywnego przywództwa. Potrzebujemy dziś przede wszystkim merytorycznej opozycji wobec obecnych rządów. Na pewno nie nadaje się do tej roli ani PO, ani jej gorsza kopia – Nowoczesna. Bez merytorycznej opozycji trudno oddziaływać na obóz rządowy i mobilizować go do realizacji bardziej ambitnej polityki narodowej. Państwo bowiem to dobro wspólne, które powinno być wyzwaniem dla wszystkich obywateli, także tych, którzy głosowali na partię Grzegorza Schetyny.
Źródło: Rzeczpospolita.