Publikacje

03.04.2014 | autor: Marian Piłka

Marian Piłka: Bikiniarze polskiej polityki

W USA mówią że neokonserwatysta, to taki liberał, który został pobity przez lewaka, za wyznawanie nie dość skrajnych poglądów. I te ciosy, przywróciły amerykańskiemu liberałowi przynajmniej częściowe rozumienie rzeczywistości. Stąd neokonserwatyści zrezygnowali z części wcześniej wyznawanych lewicowych poglądów na gospodarkę i państwo, powrócili do bardziej wolnorynkowych koncepcji gospodarczych, zaakceptowali realizm w relacjach międzypaństwowych i częściowo w stosunkach wewnętrznych. Ale neokonserwatyzm nie zmienił już ich poglądów na transcendentny wymiar ludzkiej natury i rzeczywistości, charakter państwa i sens polityki. Stąd nawet jeżeli doceniają znaczenie religii, to jest ocena natury socjologicznej, a nie światopoglądowej i filozoficznej. Po prostu neokonserwatyzm, czyli amerykańska "nowa prawica", to liberalizm, który pogodził się z częścią rzeczywistości doczesnej, ale zachował jadro swojego materialistycznego i indywidualistycznego widzenia świata, które w wielu zasadniczych kwestiach nadal rzutuje na charakter uprawianej polityki. To powoduje, że choć w konkretnych kwestiach jest możliwe porozumienie prawicy z neokonserwatystami, to jednak dzieli je zasadniczy spór co do charakteru państwa i sensu polityki. Co więcej, neokonserwatyści korzystając z wpływów medialnych, wypierają, w imię nowoczesności "nowej prawicy", tradycyjną prawicę, z jej dotychczasowych bastionów. I w ten sposób następuję po prawej stronie sceny politycznej przesuwanie się całej sceny politycznej w lewo.



Podobne zjawisko widzimy także w Europie, z tym, że tu generalnie tradycyjna prawica na ogół znajduje się już po za sceną parlamentarną, a prawą stronę sceny politycznej zajmują partie liberalne, nacjonalistyczne, konserwatywne lub chadeckie, wszystkie bardziej lewicowe, niż prawicowe Za partie prawicowe w Europie Zachodniej są uznawane, nie te, dla których fundamentem ideowym jest klasyczna, czy chrześcijańska koncepcja państwa i polityki, ale te które jeszcze się opierają najbardziej skrajnym konceptom lewicy, ale już nie wyznają ani światopoglądu prawicowego, ani też nie walczą o przywrócenie prawicowej agendy. Dawniej byłby one uważane po prostu jako umiarkowana lewica, dziś zaś zajmują prawą stronę sceny parlamentarnej. Co więcej te procesy przesuwania partii uważanych za prawicowe na lewo, czy ich zastępowanie przez "nową prawicę" nie omijają także Polski. I nie dotyczy to nie tylko PO, ale także takiego zjawiska "kulturowego', bo trudno je nazwać politycznym, jakim jest "Nowa Prawica" Korwina Mikke.



Otóż Korwin Mikke prezentuje się jako esencja prawicy, uważając wszystkich swoich przeciwników i krytyków za socjalistów. Nie dyskutuje z nimi, tylko okłada ich przezwiskiem, bez względu, czy ma do czynienia z komunistami, socjalistami, narodowcami, czy konserwatyzmami. Epitet nie tylko zastępuje dyskusję, ale daje także jego młodym wyznawcom pozorne rozumienie rzeczywistości. Właśnie w okresie wkraczania w życie dorosłe występuje silna potrzeba całościowego rozumienia świata przeciwstawionego światopoglądowi pokolenia dominującemu w życiu publicznym. Odpowiedzią na tą potrzebę jest ideologia Korwina, która ma dostarczyć klucza młodym ludziom do rozumienia rzeczywistości.A że jest to pozorne rozumienie, to przychodzi z czasem, gdy okazuje się , że rzeczywistość nie jest tak prostacka jak w Korwinowej recepcie, że jest bardziej skomplikowana, a co więcej, że znacznie się różni od tego co proponuje Korwin. A co więcej, że nie jest to żadna polityka , tylko pajacowanie, które wzbudza zainteresowanie, jak każde ekscentryczne zjawisko, ale nie prowadzi do żadnego pozytywnego celu. Potem się z tego wyrasta, jak wyrasta się z młodzieńczych pryszczy. Tylko że na ogół terminowanie w sekcie Korwina demoralizuje i uczy cynizmu, nie tylko politycznego, a młodzi ludzie jeżeli się nie rozczarowali do życia politycznego, to trafiają najczęściej do jeszcze bardziej cynicznej Platformy i tak już płyną z prądem w lewicowym kierunku. Doświadczenie pokazuje, że dla młodego pokolenia zafascynowanie Korwinem i jego bon motami, prowadzi na polityczne manowce. Dlatego ważne jest zrozumienie istoty tego co Korwin proponuje w życiu publicznym.



Otóż sama koncepcja Korwinowej prawicy jest fałszywa. Korwin uważa się za liberała, a liberalizm za esencję prawicy, a wszystko co jest sprzeczne z liberalizmem uważa za socjalizm. Otóż liberalizm ma się tak do prawicy, jak neokonserwatyzm do konserwatyzmu. To nie jest prawica, choć za prawicę pragnie uchodzić. Nie tylko w Polsce, mamy do czynienia z pojęciem prawicy sytuacyjnej, tzn, że za prawice uważa się te ugrupowania, które są na prawo od lewicy. W rzeczywistości, to stalinowska formuła prawicy. Bo dla komunistów, wszyscy na prawo od nich byli uważani za prawicę, także socjaliści, zwani w języku komunistycznym socjalfaszystami. To stalinowskie rozumienie prawicy przyjęło się także w postkomunistycznej Polsce, gdzie za prawice uważa się wszystkie ugrupowania stojące na prawo od postkomunistów, często nawet PO jest określana jako partia prawicowa. Nikt nie kwestionuje lewicowego charakteru postkomunistów, choć ostatnio przybyło im konkurentów. Bardziej lewackim jest ugrupowanie Palikota, ale też PO coraz bardziej zdecydowanie zmierza w kierunku skrajnego kulturowego radykalizmu. Nie mniej, zasadniczy podział na prawicę i lewicę wynika nie z mniej lub bardziej przypadkowej konfiguracji politycznej, czy wyborczej, a z fundamentalnego postrzegania rzeczywistości. Fundamentem prawicowej wizji rzeczywistości jest bowiem klasyczna koncepcja państwa i polityki zaadoptowana przez chrześcijańską filozofię polityczną. Właśnie chrześcijańska antropologia i socjologia wyznacza definicje prawicowości. Jej istotą jest przekonanie o naturalnej społecznej naturze człowieka doskonalącej się w różnorakich wspólnotach. Zaś państwo jest instytucją naturalną związaną z samą naturą osoby ludzkiej. Z tego wynika koncepcja dobra wspólnego, jako nadrzędnej kategorii politycznej, która jest rozpoznawana przez rozum, zdolny do rozpoznania prawa naturalnego, dobra i zła, zachowań sprawiedliwych i niesprawiedliwych, oraz, że postęp w życiu publicznym polega przede wszystkim na doskonaleniu cnót osobowych i moralnych. Rewolucja francuska, która jest paradygmatem współczesności, wybuchła właśnie przeciwko chrześcijańskiej wizji polityki, która choć w sposób ułomny legitymizowała podstawy starego porządku. U podstaw tej rewolucji leżała bowiem materialistyczna i mechanistyczna koncepcja człowieka, liberalna koncepcja "umowy społecznej', kwestionująca naturalny charakter wspólnoty państwowej i negująca dobro wspólne jako klasyczny cel polityki, oraz degradująca rozum z funkcji rozpoznawczej dobra i zła . To liberalizm z jego indywidualistyczną koncepcją człowieka, zakwestionował stary porządek i liberalizm jest pierwszą formułą lewicy we współczesnym świecie.



Liberalizm, jak to jeszcze zachował amerykański dyskurs, jest przejawem lewicy bowiem, bo to on zdefiniował podstawowe cechy światopoglądu lewicowego, przeciwstawionego prawicowej wizji osoby ludzkiej i porządku społecznego.W skrócie przyjmuje on materialistyczną antropologię bez żadnych odniesień do transcendencji. Podstawowym pojęciem jest bowiem jednostka , wyabstrahowana ze swego społecznego otoczenia, jej pragnienia i postrzeganie wolności, jako brak barier dla realizacji własnych egoistycznych pragnień. Natomiast klasyczna koncepcja państwa mówi, że wspólnota państwowa jest wspólnotą naturalną w której, dzięki cnotom doskonali się ludzka osoba, zaś pragnienie i osobiste interesy są podporządkowane rozumowi i dobru wspólnemu. Thomas Hobbes zredukował znaczenie rozumu w ludzkim postępowaniu, odmawiając mu zdolności rozpoznawania dobra i zła, a zatem także wyznaczania ideału życia godziwego. Rozum został zdegradowany jedynie do kalkulacji w realizacji pragnień. Ta redukcja rozumu wyznaczyła charakter nie tylko polityki, ale także kultury współczesnej, otwierając wrota dla różnego rodzaju irracjonalizmów. Degradacja rozumu, a zawłaszcza odmowa przyznania mu zdolności do rozpoznania rzeczywistości, a zwłaszcza dobra i zła, i odrzucenie koncepcji dobra wspólnego stworzyło także podstawy relatywizmu moralnego tak charakterystycznego dla czasów współczesnych.



Natomiast liberałowie, państwo i politykę postrzegają jako rezultat umowy społecznej, a tym samym jako porozumienie w sprawie realizacji indywidualnych i grupowych egoizmów. Stąd w tej koncepcji nie istnieje koncepcja dobra wspólnego, chyba że w bardzo okrojonej formie jako państwa- strażnika tychże interesów. Nie istnieje też koncepcja cnót, jako indywidualnych sprawności wynikających z uznania celowości polityki, jako doskonalenia indywidualnego i zbiorowego, zakorzenionego w transcendencji. Państwo, nie jest traktowane jako naturalna wspólnota umożliwiająca godziwe życie, i dlatego nie jest celem polityki, a jedynie środkiem do realizacji ideologii liberalnej. W istocie jest postrzegane bardziej jako zło, konieczne tylko do gwarantowania indywidualnej wolności, niż realizacji dobra wspólnego. Stąd brak zaufania do państwa i zakodowany w ideologii liberalnej dążenie do maksymalnego jego ograniczenia. Mamy tu w istocie pokusę całkowitego odrzucenia państwa i jakiejkolwiek wspólnoty. W rzeczywistości to nie do końca uświadomiona pokusa powrotu do życia jaskiniowego i barbarzyństwa. Tu ma także podstawę liberalny mit wyzwolenia, wyzwolenia z opresji państwa, ale mit ten został przejęty także przez inne postliberalne ideologie. I tak w koncepcji marksistowskiej to jest mit wyzwolenia klasy robotniczej, w feminizmie - wyzwolenia kobiet, homoseksualizmie- wyzwolenia homoseksualistów, w postmodernizmie wyzwolenia z opresji prawdy i obiektywizmu nauki, a w gender- wyzwolenia z biologicznej opresji. Jak doświadczenie wskazuje, liberalny w swych korzeniach mit wyzwolenia prowadzi właśnie do barbarzyństwa. Ideologia liberalna odrzuca bowiem arystotelesowskie pojęcie człowieka jako istoty politycznej realizującej się we wspólnocie i tym samym zaprzecza tym cnotom, takim jak patriotyzm, czy lojalność, które wynikają z koncepcji państwa jako dobra wspólnego. Pomimo ewidentnego fałszu koncepcji umowy społecznej, jest ona fundamentem koncepcji ustrojowych i legitymizacją polityki w liberalnym i postliberalnym świecie. I choć koncepcja egoizmu jednostkowego, okazała się twórcza w budowaniu indywidualnego bogactwa, to jak pisze Arnold Toynbee, doprowadziła do duchowej pustki, która dziś postawiła naszą cywilizacje na progu całkowitego jej załamania.



Liberalizm nie tylko zakwestionował klasyczną koncepcje państwa i polityki, ale stał się podstawą ekspansji różnych odmian socjalizmu. Wszystkie odmiany socjalizmu, poprzez komunizm, socjaldemokrację, nazizm, faszyzm, postmodernizm, "kulturę krytyczną', feminizm czy gender, mają swoje korzenie w liberalnej koncepcji człowieka i polityki. Karol Marks mówił o filozofii Tomasa Hobbes`a: "my wszyscy z niego".To dzieci liberalizmu. Przede wszystkim mają wspólna podstawę światopoglądową w postaci materialistycznego światopoglądu i wspólnej indywidualistycznej koncepcji człowieka. Także w marksizmie , jądrem tej ideologii jest indywidualistyczna koncepcja człowieka koncentrująca się jedynie na realizacji doczesnych pragnień. Tylko, że w sytuacji dominacji ustroju kapitalistycznego, realizującego przede wszystkim cele warstwy posiadającej, skuteczność realizacji interesów warstw pracowniczych widzi w kolektywizmie przeciwstawionym warstwie posiadającej. Marksizm mógł tylko powstać w liberalnym klimacie intelektualnym i moralnym.W klimacie w którym indywidualne i grupowe interesy są ważniejsze od dobra wspólnego. To co ich różni, to odmienne interesy, a nie koncepcja polityki, oraz stopień odrzucenia rzeczywistości , a nie sposób jej ujęcia. Tu bowiem także państwo nie jest celem polityki, tak jak w koncepcji klasycznej, a środkiem do realizacji celów dyktowanych przez ideologię. Odrzucenie koncepcji dobra wspólnego wprowadza ideologię do polityki państwa. W postmodernizmie jest wezwanie do wyzwolenia z opresji prawdy. Stąd relatywizm poznawczy i moralny doprowadzony do absurdu. Podobnie jest w innych współczesnych nurtach, jak "kultura krytyczna", feminizm, homoseksualizm, czy gender, które trudno jest nazwać, "kulturowymi", bo w swej istocie niszczą współczesną kulturę, ale są nurtami intelektualnymi degradującymi człowieka i społeczne środowisko w którym żyje. Te ideologie różnią się jedynie stopniem odrzucenia czy redukcji rzeczywistości ,ich jednak wspólną podstawą jest relatywizm moralny i poznawczy i koncepcja państwa, jako umowy społecznej służącej takiej czy innej ideologii. Państwo nie realizujące ideologii, jest wrogiem, jest opresją z której należy się wyzwolić, dlatego dąży się do przejęcia państwa, albo do ograniczenia jego kompetencji.



Dlatego nazywanie przez Korwina-Mikke liberalizmu prawicą jest zupełnie nieuprawnione. Liberalizm jest przejawem lewicowej koncepcji państwa i polityki i jest podstawą wszelkich lewicowych dewiacji współczesnej polityki. Oczywiście mamy do czynienia z wieloma odmianami liberalizmu. Różni je stopień odrzucenia rzeczywistości, ale łączy wspólna podstawa filozoficzna i światopoglądowa.Mamy tu także do czynienia z tym samym zjawiskiem, które występuje na Zachodzie, a mianowicie podszywanie się liberalizmu pod pojecie prawicy i tym samym spychanie prawicowej sceny politycznej w lewo. "Nowa Prawica" Korwina nie jest prawicą, jest liberalizmem, czyli jest jedną z form światopoglądowej i filozoficznej lewicy. I nie zmienia to faktu, że różne odmiany liberalizmu są często wzajemnie wrogie i skonfliktowane.W przypadku ideologii Korwina , jego liberalizm został wzmocniony darwinizmem politycznym. I nawet można powiedzieć, że reprezentuje skrajne antychrześcijańską, właśnie darwinowską, wersje liberalizmu politycznego. Stąd min. jego drwiny na temat więźniów obozów koncentracyjnych, pozytywne cytowanie Hitlera, czy pogarda dla niepełnosprawnych. W tym się wyrażą koncepcja społeczeństwa właściwie przejęta z darwinowskiej ewolucji, w której, osoba ludzka jest zdegradowana jedynie do jego funkcji, stąd wrogość wobec niepełnosprawnych, niezdolnych z racji swej niepełnosprawności do wypełniania wszystkich funkcji społecznych. Pomimo autodeklaracji prawicowych, ideologia środowiska Korwina nie ma nic wspólnego z klasyczna koncepcja państwa i polityki. Wyrazem tego jest indywidualistyczna i mechanistyczna koncepcja państwa, wyrażająca się w jego haśle domagającym się jak najniższych podatków. Podatki tu zostały potraktowane jako instrument walki z państwem. Im niższe podatki tym lepsze państwo głosi Korwin.Oczywiście w normalnej sytuacji podatki powinny być tak niskie, jak to możliwe, ale ich wysokość nie powinna limitować koniecznych dla rozwoju narodu funkcji państwa. Otóż jest zasadnicza różnica pomiędzy państwem minimum postulowanym przez liberałów, a państwem, którego głównym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa i rozwoju narodu. Państwo minimum, ma tylko dbać o indywidualistyczne interesy, zaś państwo narodowe, dba przede wszystkim o dobro wspólne całego narodu. I w tej koncepcji oprócz potrzeby akumulacji kapitału koniecznego do rozwoju gospodarczego, państwo musi dbać także o inne społeczne potrzeby życia narodowego, nie tylko bezpieczeństwo, ale także budowanie własnego potencjału narodowego, budowanie wspólnoty i kultury narodowej itp. Wysokość podatków jest więc kwestią praktyczną, zależna od potrzeb państwa w wypełnianiu jego narodowych funkcji. Natomiast nadanie hasłu niskich podatków funkcji ideologicznej, oznacza sprowadzenie roli państwa tylko do funkcji realizacji "państwa-stróża nocnego", czyli ideologicznego konceptu. W rzeczywistości jest to postulat wypychania państwa z rzeczywistości społecznej. To postawa, w swej istocie anarchistyczna, limitowana tylko niezbędną koniecznością liczenia się z rzeczywistością.



My Polacy powinniśmy być szczególnie uwrażliwieni na ideologie "niskich podatków', bowiem niskie podatki w I Rzeczpospolitej nie tylko nie spowodowały dynamicznego rozwoju gospodarczego, ale wprost przeciwnie doprowadziły to państwo, będące w ówczesnej Europie ostoją wolności, do jego upadku. Kwestia podatków powinna być więc kwestią praktycznej polityki wynikającej z aktualnych potrzeb, a nie realizacją celów ideologicznych liberalizmu. Ten przykład pokazuje, że realizacja jednego ideologicznego hasła może prowadzić nie tylko do upadku państwa, ale także uderza w inne zideologizowane hasło, jakim jest liberalnie rozumiana wolność. W koncepcji liberalnej wolność jest postrzegana w sposób zupełnie aspołeczny, jako brak barier dla własnych zachcianek, a nie jak w koncepcji klasycznej, jako możliwość realizacji własnych celów we wspólnocie. Otóż koncepcja braku barier jest koncepcją zupełnie anarchistyczną. Człowiek zawsze żyje we wspólnocie. Wbrew liberalnej ideologii, nie rodzi się wolny, tylko jest totalnie zależny od swoich rodziców, a jego kultura i charakter kształtuje się też w szerszych wspólnotach, przede wszystkim we wspólnocie narodowej. Nie istnieje świat bez żadnych zewnętrznych barier dla liberalnie rozumianej wolności. To ideologiczna fikcja. Człowiek żyje zawsze we wspólnocie, odrzucenie wspólnoty prowadzi człowieka do zezwierzęcenia i to zarówno w wymiarze dosłownym, jak pokazują przykłady dzieci wychowanych przez dzikie zwierzęta, jak też w wymiarze moralnym, jako odrzucenie moralnych powinności wobec własnych wspólnot. Bowiem każdy człowiek rozwijając się w społeczeństwie, korzysta z niego i jednocześnie staje się jego dłużnikiem. Dlatego wolność można realizować tylko w społeczności. Stąd klasyczna koncepcja cnót, jako sprawności doskonalących osobę w jej relacjach wspólnotowych. Liberalizm nie rozróżnia wolności od anarchii. I dlatego ta anarchistyczna koncepcja zawsze będzie zagrożeniem, jak pokazał także przykład I Rzeczpospolitej, dla wolności obywatelskiej. Koncepcja "niskich podatków' doprowadziła I Rzeczpospolite do upadku.Dziś można powiedzieć , że liberalna kultura w państwach Zachodu prowadzi do upadku wszelkich narodowych lojalności, ducha poświęcenia dla Ojczyzny i patriotyzmu , prowadzi do upadku cywilizacji europejskiej i w rezultacie do jej islamizacji, do upadku wolności zachodnich narodów. Tego samego ducha egoizmu w Polsce krzewi ideologia Korwina Mikke. Nic więc dziwnego, że po najczęściej chwilowej, najdłużej kilkuletniej fascynacji Korwinem jego wyznawcy dojrzewają w tym sensie, że przyjmują za własną ideologie egoizmu i jeżeli angażują się w życiu publicznym, to najczęściej trafiają do PO , partii nihilizmu narodowego. Taki jest realny rezultat politycznej aktywności Janusza Korwina Mikke.



Ale jest jeszcze jeden aspekt jego działalność. Otóż zasadniczym powodem popularności Korwina Mikke nie jest kwestia filozoficznych założeń jego ideologii. Ona jest raczej przemycana pod płaszczykiem ekscentryczności, która zdobywa mu popularność i uznanie. Otóż w młodym , wstępującym w dorosłe życie pokoleniu, zawsze jest pewien potencjał buntu przeciwko pokoleniu rodziców. Młode pokolenie szuka intelektualnego wyrazu tego buntu, szuka klucza do rozumienia rzeczywistości, który da mu poczucie intelektualnej pewności i uczyni świat na tyle zrozumiałym, że pozwoli na bunt przeciwko niemu. Tego właśnie dostarcza ideologia Korwina , dostarcza prostych recept na rozumienie rzeczywistości, bez konieczności czytania książek, bez konieczności wnikliwego wnikania w rzeczywistość życia publicznego. Proste recepty, takie, że wszyscy oponenci to socjaliści, albo, że niskie podatki rozwiążą wszystkie problemy społeczne i ekonomiczne. Zaś kara śmierci przywróci elementarną sprawiedliwość. Nawet jeżeli w poszczególnych przypadkach, można się zgodzić na konkretne rozwiązanie, to całość zachowania Korwina i jego ideologia tworzą świat groteskowy. Korwin z polityki robi widowisko, tym samym nie traktując życia publicznego, w sposób poważny. Dla niego ważniejsze jest szokowanie, niż uprawianie polityki. To nawet nie jest, jak niektórzy twierdzą, mylenie funkcji publicysty i polityka, to w rzeczywistości jest sprowadzanie życia publicznego do absurdu i wyśmiewanie się z tego absurdu. To przejaw gobrowiczowskiej niedojrzałości. Pokazywania dorosłemu światu swojej niedojrzałej gęby, pokazywania języka, a nie uprawianie jakiejkolwiek polityki. Zachowanie Korwina i jego zwolenników przypomina opisywany przez Tyrmanda świat bikiniarzy, którzy nie godzili się na rzeczywistość lat 50-tych w pewien specyficzny sposób, okazując swój sprzeciw poprzez noszenie czerwonych skarpetek, czy wyśmiewając się z ówczesnej rzeczywistości. To postawa demonstrowania swojej wyższości i niezgody, ale tak naprawdę swojej pozornej niezgody na ówczesna rzeczywistość. Bo z tego pokazywania języka, czy demonstrowania swojej odmienności nic dokładnie nie wynikało. Takie zachowanie miało na celu tylko szokowanie publiczności i to szokowanie wówczas właściwie zupełnie bezpieczne, w porównaniu z ówczesną niezgodą na istniejący system. Miało wzbudzić zainteresowanie i podziw, a nie zmianę ówczesnej rzeczywistości. Przykładem takiego zachowania jest obecnie start do parlamentu europejskiego. Korwin nie ukrywa że jego celem jest ośmieszanie Unii Europejskiej, a zatem tylko szukanie sceny dla swoich wyskoków, sceny o dość szerokim rezonansie. Ale bez względu czy jest się zwolennikiem, czy przeciwnikiem Unii, jest ona zjawiskiem poważnym i polski interes narodowy wymaga przede wszystkim właściwego zdefiniowania naszych interesów, ich obrony i szukania sojuszników do ich realizacji. Natomiast miejscem ośmieszania rzeczywistości politycznej, nie jest parlament, a sala kabaretowa, gdzie najlepiej powinien się czuć Janusz Korwin Mikke. Dlatego jego zwolennikami, oprócz młodzieży, która poważnie traktuje jego wypowiedzi, jest istniejący w Polsce elektorat nihilizmu narodowego, sprowadzający życie publiczne do absurdu. Nic też dziwnego, że Korwin znajdował zrozumienie nawet z Palikotem, którego komplementował. Narzędziem jego ideologii jest opaczne rozumienie logiki. Bo prawdą jest, że po za logiką jest tylko absurd, ale do absurdu prowadzi także formalnie poprawne rozumowanie, ale wychodzące z fałszywych, czy niepełnych przesłanek. I właśnie siła i urok Korwina polega na tej pozornej logice, logice fałszywych, czy niepełnych przesłanek. Ta fałszywa logika znakomicie nadaje się do rozśmieszania widowni, ale nie do uprawiania polityki traktowanej poważnie. Dlatego sondażowa popularność Korwina świadczy o dość głębokim kryzysie życia publicznego, nie tylko kryzysie patriotyzmu, ale także o nihilizmie części opinii publicznej.



Właściwym miejscem działalności Janusza Korwina Mikke powinien być kabaret, bo w tym zakresie wykazuje dość spory talent. Niestety, w przeciwieństwie do innych artystów tego gatunku nie ogranicza się do sceny kabaretowej, ale pragnie błyszczeć na forum publicznym. Zgodnie ze swoją ideologią, która traktuje państwo jako zło, co prawda uznawane za konieczne, ale zawsze zło, postanowił systematycznie ośmieszać jakiekolwiek poważny stosunek do własnego państwa. Zaś patriotyzm, czyli dążenie do rozwoju i wzmocnienia własnego państwa sterować w kierunku cynizmu i nihilizmu. Dla znacznej części opinii publicznej, Janusz Korwin Mikke jest traktowany z przymrużeniem oka. Przychodzą na jego spotkania, śmieją się z jego wypowiedzi i zachowują się mniej lub bardziej racjonalnie. Natomiast dla części młodych ludzi, Korwin staje się wyrocznią i jest tą wyrocznia najczęściej przez kilka lat, aż dojrzeją, że świat jest bardziej skomplikowany i bardziej poważny, niż w Korwinowej ideologii. Wtedy odchodzą albo zupełnie z życia publicznego, albo przyjąwszy egoistyczna antropologie indywidualizmu dryfują w kierunku lewicującej PO. Dlatego warto dostrzec to co jest rzeczywiste w jego kontrkulturowej propozycji, że poza egoistycznym i materialistycznym, światopoglądem, mamy do czynienia z pozornym buntem, buntem czerwonych skarpetek i pokazywaniem języka, że jest to właściwie tylko współczesna forma bikiniarstwa, równie jałowa, jak poprzednia i równie mało intelektualnie atrakcyjna.



W jednym natomiast należałoby się zgodzić z Korwinem, a mianowicie w jego stosunku do jednej z kategorii niepełnosprawnych, o której on jednak nie wspomina, a którzy moim zdaniem nie powinni pokazywać się publicznie. Chodzi o niepełnosprawnych moralnie. Bo to jest jedyny rodzaj niepełnosprawności, który dyskwalifikuje. Niestety przykro stwierdzić, ale wypowiedzi Korwina pełne pogardy, obrażające niepełnosprawnych ,sytuują go właśnie wśród tej kategorii niepełnosprawnych moralnie, jedynych dla których nie powinno być miejsca na publicznej scenie.



Marian Piłka

historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej

Spoty telewizyjne

Kandydaci Prawicy Rzeczypospolitej w okręgach