Aktualności
Nasz Dziennik - wywiad z dr Kawęckim: Opcja imigracji
ROZMOWA / z dr. Krzysztofem Kawęckim, prezesem Prawicy Rzeczypospolitej
Obserwujemy wokół siebie coraz więcej pracowników z zagranicy. Jakie skutki może nieść ze sobą proces rosnącej imigracji zarobkowej?
– Polska zaczyna podążać tą samą zgubną drogą, na którą państwa Europy Zachodniej weszły w latach 70. i 80. XX wieku, a w Niemczech podążono nią już nieco wcześniej, bo w latach 60. Republika Federalna Niemiec sprowadzała na rynek niemiecki imigrantów ekonomicznych na podstawie umów dwustronnych. Wkrótce niemiecki rząd podjął również działania umożliwiające imigrantom ekonomicznym łączenie rodzin. Czyli polityka sprowadzania czasowych imigrantów zarobkowych przekształciła się po prostu w ich niekontrolowany napływ. Analogiczną politykę prowadzi teraz polski rząd, również zawierając dwustronne umowy mające pozwolić na napływ pracowników z zagranicy, którzy zapełniliby luki na rynku pracy.
Dlaczego taka polityka ma być „zgubna”?
– Proces ten doprowadził m.in. do przeróżnych problemów: społecznych, ekonomicznych, kulturowych, których dziś doświadczają kraje Europy Zachodniej. Nie mamy, w moim przekonaniu, do czynienia z programem ekonomicznym „ratowania rynku pracy” – jak usiłuje przekonywać klasa polityczna Europy Zachodniej, lecz po prostu ze świadomym realizowaniem utopii społeczeństwa wielokulturowego. Ta kwestia ekonomiczna walki z problemami na rynku pracy poprzez imigrację pozostaje na dalszym planie. Zresztą imigranci bardzo słabo radzą sobie na nowym rynku pracy. Stopa bezrobocia imigrantów z Afryki w drugim pokoleniu jest w krajach Europy Zachodniej dwukrotnie wyższa od przeciętnej.
Nasi przedsiębiorcy aktualnie zgłaszają problemy ze znalezieniem pracowników, czyli wydaje się, że brak rąk do pracy stał się faktem, a ratunkiem mają być pracownicy sprowadzeni np. z Ukrainy…
– Rąk do pracy rzeczywiście brakuje, ale brakuje ich do pracy za te pieniądze, które oferują pracodawcy w Polsce. Przeciętne stawki, płacone za godzinę pracownikowi w Polsce są bardzo niskie w stosunku do stawek w Europie Zachodniej. Oczywiście wynika to z pewnych zaszłości, co jest zrozumiałe. Zasadniczą kwestią jest jednak ostateczne odejście od polityki Balcerowicza – konkurowania z innymi krajami niską płacą. Ciągle jednak mamy niestety do czynienia z jakąś mutacją tej polityki. Rząd podejmując działania stymulujące sprowadzanie imigrantów ekonomicznych – czyli zapewniając dopływ pracowników zgadzających się pracować za stosunkowo niskie wynagrodzenie – z jednej strony ogranicza możliwość wzrostu płac. Z drugiej jednak – choć z punktu widzenia przedsiębiorcy dostarczenie tańszego pracownika może być doraźnie korzystne – wpływa na zmniejszenie skłonności przedsiębiorców do inwestowania, poszukiwania innowacji, które pozwoliłyby unowocześnić produkcję, przestawić działalność na taką, która jest w stanie generować wyższe dochody.
O jakiej stymulacji dla imigracji ekonomicznej mówimy przede wszystkim?
– Obowiązują już u nas dwustronne porozumienia z kilkoma krajami, m.in. z Ukrainą, które pozwalają na uproszczonych zasadach zatrudniać czasowo pracowników. Mamy także porozumienie z Uzbekistanem, z którego do Polski mogłoby przybyć nawet 3 tys. pracowników. Szczególny niepokój budzi to, że takie działania mają charakter zakamuflowany. Opinia publiczna o sprawie dowiedziała się dopiero, gdy o umowie poinformował rząd Uzbekistanu. Podobne umowy mogą dotyczyć wkrótce także imigrantów zarobkowych z Filipin, Wietnamu czy Nepalu. Plany rządowe przewidują np., że imigranci mogliby otrzymywać kartę pobytu na 5 lat czy uzyskać możliwość sprowadzenia rodzin do Polski. Zmierzają do tego, by umożliwić imigrantom korzystanie ze wszystkich świadczeń socjalnych, także z „500+”. Kolejną kwestią jest działalność prywatnych agencji pracy, które wyspecjalizowały się w sprowadzaniu imigrantów i legalizowaniu ich pobytu. Działają one często poza prawem, a polski rząd nie podejmuje skutecznych działań, by ten proceder zatrzymać. Część z tych imigrantów wyjeżdża oczywiście dalej – na zachód Europy. Sytuację mamy jednak taką, że tak naprawdę trudno jest nawet oszacować, jak wielu cudzoziemców, np. Ukraińców, pracuje w Polsce – mam na myśli także tych pracujących nielegalnie. Obawiam się, że mamy do czynienia z etapem budowy społeczeństwa wielokulturowego. Wiele ośrodków badawczych, analitycznych zajmujących się problemem imigracji chyba też nie przypadkiem przekonuje, że Polsce są potrzebni imigranci i już szacuje, że w 2060 r. cudzoziemcy będą stanowić 12-14 proc. naszej populacji, przy czym to ma być głównie imigracja z Azji i krajów afrykańskich.
W którą stronę powinny podążać w tej sprawie działania naszego państwa?
– Potrzebujemy oczywiście roztropnej polityki migracyjnej. Takiej jednak do tej pory nie dostrzegam. Nie został choćby stworzony dla tej najnowszej emigracji zarobkowej program, który zachęcałby do powrotów do kraju. Jeśli rząd jest w stanie stworzyć system zachęt dla imigrantów z innych krajów, to dlaczego takiego systemu nie tworzy dla polskiej emigracji ekonomicznej? Byłoby to tym cenniejsze, że z Polski wyjeżdżają w znacznej mierze ludzie młodzi, najbardziej zdolni, przedsiębiorczy, którzy dają sobie radę w realiach gospodarki Europy Zachodniej. Nie chodzi o to, aby tę grupę traktować w jakiś uprzywilejowany sposób w stosunku do Polaków mieszkających w kraju. Ale jeżeli 3 tys. imigrantów proponuje się ułatwienia w dostępnie do mieszkania, to i odpowiednią ofertę można przygotować dla polskiej emigracji. Czasami – zdaje się – brakuje woli politycznej.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik.