Aktualności
Nasz Dziennik - Marek Jurek: Lekcja dla Polski
ROZMOWA z europosłem Markiem Jurkiem, przewodniczącym Prawicy Rzeczypospolitej
Czym w szerszym wymiarze jest wynik referendum aborcyjnego w Irlandii?
– To było tragiczne wydarzenie dla Irlandii i dla Europy. Kończy się pewna epoka. Od odzyskania niepodległości Irlandia była przykładem wierności zasadom cywilizacji chrześcijańskiej, a Konstytucja, którą napisał ...amon de Valera, stworzyła wręcz model demokracji wiernej zasadom chrześcijańskim. Irlandczycy na początku pontyfikatu św. Jana Pawła II wygrywali referenda w obronie życia w 1983 roku i w obronie nietykalności katolickiego małżeństwa w 1986 roku. Teraz nastąpił dramatyczny zwrot w ich historii, o ile nie w ogóle załamanie się tożsamości irlandzkiej takiej, jaką żyją Irlandczycy od czasów św. Patryka.
Po stronie usunięcia zapisu o ochronie życia nienarodzonych dzieci opowiedziała się praktycznie cała irlandzka klasa polityczna.
– Załamywanie się katolickiej tożsamości Irlandii było stopniowe. De Valera w swojej partii Fianna Fáil połączył tradycyjne wątki patriotyczno-republikańskie, walkę o niepodległość Irlandii, z tożsamością katolicką. Jednak w życiu politycznym Irlandii obecny był także radykalny fenianizm, wyrażany przede wszystkim przez partię Sinn Féin, dla którego punktem odniesienia był nie katolicyzm, ale marksizm, „antyimperialistyczna” rewolucja, ze szczególnym zamiłowaniem do arabskiej, i socjalistyczny postęp. Przez długi czas uważano to raczej za kostium radyklanego nacjonalizmu niż czynne zaangażowanie w destrukcję ładu moralnego, gdyż eksploatując autentyczny konflikt katolicko-protestancki na północy, Sinn Féin była raczej obojętna religijnie. A Fianna Fáil, czyli oficjalna partia republikańska, we wszystkich sporach pozostawała wierna konstytucji i tradycji katolickiej. To zaczęło się zmieniać wraz z „cudem gospodarczym” lat 90. Zachwyt nad rosnącym dobrobytem zaczął wypierać tożsamość katolicką. I w tym momencie pojawiła się presja Unii Europejskiej, podmywająca chrześcijańskie fundamenty Irlandii. W trakcie przekształcania EWG w UE to Bruksela wymusiła referendum legalizujące w Irlandii ponadgraniczną przestępczość aborcyjną, czyli zorganizowane i reklamowane wyjazdy aborcyjne do Wielkiej Brytanii. Pretekstem była „wolność przemieszczania się”, również w celu zabicia dziecka. Na tej zasadzie krok po kroku szczerbiono irlandzki porządek prawny, a Irlandczykom wmawiano, że społeczeństwo chrześcijańskie to ogólna zasada, której nie trzeba bronić w konkretnych sprawach, bo przecież „zawsze pozostaniemy katolikami”.
Trzy lata temu, także w referendum, zalegalizowano układy homoseksualne.
– Irlandia, tak jak wiele państw środkowoeuropejskich, została poddana agresji propagandowej. Przeciwników rewolucji homoseksualnej oskarżano o brak współczucia, radykalnych działaczy homoseksualnych przedstawiano jako rzeczników ludzi bezradnych i cierpiących, podczas gdy reprezentowali agresywne grupy i roszczenia polityczne. Ustępstwa zaczęła czynić nie tylko klasa polityczna, ale nawet część środowisk katolickich. Przekonywano, że rewindykacje homoseksualne to kwestia wrażliwości wobec w sumie nieznaczącej politycznie grupy i nie warto iść na konfrontację. Gdy referendum homoseksualne przeprowadzono stosunkowo łatwo, jako następny cel obecny rząd Leo Varadkara wyznaczył zniesienie ochrony życia. Pamiętajmy, że premier i rząd wprost zaangażowali się w referendum po stronie aborcyjnej, otwarcie mówiąc, że chcą odwrócić kartę historii. A jest to rząd partii Fine Gael, która należy razem z PO i PSL do „chadeckiej” międzynarodówki EPP. Dodajmy, że w Europie ugrupowania uzyskujące głosy wyborców chrześcijańskich zazwyczaj zachowują się w podobnych sytuacjach biernie, oddają pole organizacjom pozarządowym, nie angażują się w – jak mówią – „kwestie sumienia”. Mamy więc zdemobilizowaną opinię katolicką, wręcz przekonywaną, że nie powinna oczekiwać niczego konkretnego od państwa i przywódców politycznych, oswajaną z obojętnością, reprezentowaną w końcu przez niedobitki zaangażowanych środowisk społecznych działających w obronie życia.
Widać, że jest wiele analogii z sytuacją w Polsce.
– Irlandzka katastrofa to wielka przestroga dla Polski, pokazująca skutki demobilizacji opinii chrześcijańskiej. Tam całe pokolenia wyrastały w przekonaniu, że „wiadomo, na kogo należy głosować”, bo Fianna Fáil reprezentowała nie tylko emocje i obietnice, ale rzeczywiście wspaniałą tradycję polityczną. Ale nawet takie partie trzeba kontrolować, gdyż pozbawiona ideowej i demokratycznej kontroli klasa polityczna z reguły zaczyna się liczyć bardziej z tym, jak jest przyjmowana na forach międzynarodowych, niż jak wykonuje zobowiązania społeczne. Bierność opinii katolickiej prędzej czy później prowadzi więc do zaniku instytucji chroniących naturalny ład społeczny. One potrzebują opinii chrześcijańskiej, bo choć dobro wspólne skłania do ochrony życia, rodziny, wychowania, egoizmy indywidualne i grupowe pchają w przeciwnym kierunku. Zasady więc muszą mieć rzeczników i obrońców. Tymczasem klasa polityczna w państwie liberalnym traktuje zasady społeczne jako „kwestie światopoglądowe”, w niewielkim stopniu związane z polityką i na nią wpływające. Przykład Irlandii unaocznia też efekty systematycznego nacisku ze strony UE, jej „miękkiej władzy” sprawowanej na przykład poprzez systematyczne wspieranie organizacji wywracających naturalny porządek społeczny. Unia na przykład otwarcie wspiera działalność George’a Sorosa. Tylko więc władze publiczne otwarcie afirmujące zasady cywilizacji chrześcijańskiej oraz – równie niezbędna – aktywna chrześcijańska opinia publiczna mogą zapewnić życie i wsparcie cywilizacji chrześcijańskiej. Tak właśnie swoją rolę rozumie Prawica Rzeczypospolitej.
Na to wszystko nakładają się procesy laicyzacji społeczeństwa mające podłoże głównie ekonomiczne.
– W Irlandii zawsze ogromną rolę odgrywała emigracja ekonomiczna, jeszcze z czasów Wielkiego Głodu w latach 40. XIX wieku. Irlandia w jakiś sposób przetrwała dzięki emigracji, kiedy jedni uratowali życie i pomogli potem tym, którzy zostali w kraju. Bo poczucie jedności Irlandii (liczącej przed Wielkim Głodem więcej mieszkańców niż dziś) było ogromne. Opowiadała mi pewna Amerykanka irlandzkiego pochodzenia, że przez całe dziesięciolecia dzięki pomocy rodzin z Ameryki czy Australii Irlandczycy modernizowali swoje wiejskie domy, ale nigdy ich nie rozbierali, bo w nich ich rodziny przeżyły głód i wieki brytyjskiej okupacji. To były święte sanktuaria rodzinnej przeszłości. Ale zaczęło się to zmieniać, gdy przyszedł „cud gospodarczy”. Stare chaty zaczęto rozbierać, choć wewnątrz były to świetnie wyposażone nowoczesne domy. Konsumpcyjne społeczeństwo zaczynało tracić pamięć i wrażliwość. W miejsce irlandzkiej wierności katolickiej pojawiła się nowa tożsamość, sprowadzana do popularnej w świecie folkowej muzyki, pubów i „Ulissesa” Joyce’a. Zaczynało odchodzić w przeszłość marzenie de Valery o celtyckim bastionie Zachodu, który w swych klasztorach ochronił grecko-rzymską kulturę, gdy upadło Imperium Rzymskie, który mimo obcej okupacji wysyłał misjonarzy na wszystkie kontynenty i ukształtował katolicyzm wielu narodów, od USA, przez Nigerię, po Australię, i który tę pokojową, uniwersalną misję będzie dalej z dumą niósł światu. Wszystko to miała zastąpić „nowoczesność”, modernizacja i złośliwie parodiujący chrześcijaństwo „współczujący permisywizm”.
Kto po irlandzkiej tragedii będzie przechowywał prawdziwe wartości europejskie?
– Geopolityka cywilizacji chrześcijańskiej się zmienia. Widzimy, jak w opozycji do rewolucji genderowej ujawnił się opór państw środkowej Europy. Polska wcale nie jest liderem tej reakcji, bo przecież to rząd Ewy Kopacz przyjął konwencję stambulską, w przeciwieństwie do ogromnej większości państw naszego regionu, które jej ciągle nie ratyfikowały, na czele z Bułgarią sprawującą teraz prezydencję w UE. Cywilizacja chrześcijańska więc żyje, reaguje na rewolucję przeciw naturze i broni suwerennej odpowiedzialności państw. Wcale więc nie jesteśmy sami. W przeszłości Irlandia była dla nas wzorem, teraz my musimy być solidarni z Irlandią broniącą cywilizacji życia, bo ich referendum zmienia konstytucję, ale porządku ustawowego będą bronić dalej. Ważą się losy Europy i dobrze, żebyśmy zrozumieli, że od tego, co dzieje się w Europie, zależy również nasza niepodległość i nasza przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik.