Aktualności

03.11.2017

Nasz Dziennik - Jurek: Unia nie jest wspólnotą wartości

Wywiad "Naszego Dziennika" z prezesem Prawicy Rzeczypospolitej, europosłem Markiem Jurkiem.

Uczestniczył Pan w międzynarodowej debacie na temat przyszłości Europy, która odbyła się w ostatnich dniach w Watykanie. Jakie jest najważniejsze przesłanie tego spotkania?

– Bardzo ważna była końcowa alokucja Ojca Świętego. Padły w niej stwierdzenia, które we wcześniejszej debacie plenarnej były bardzo słabo obecne: przypomnienie roli chrześcijan, którzy są dla świata tym, czym dusza dla ciała, obrona nienarodzonych, konieczność wierności dziedzictwu narodów Europy i szacunku dla ich tożsamości. W sprawach imigracji Ojciec Święty przypomniał, że musi ona być przedmiotem odpowiedzialnej polityki władz publicznych. Ten głos był jak powrót do rzeczywistości, bo wcześniej debata o Unii Europejskiej toczyła się bardziej w odniesieniu do instytucji Unii i problemów jej władz, niż w kontekście tego, co naprawdę Europa przeżywa.

Chyba mają z tym problem politycy europejscy uznający się za chadeków, czyli chrześcijańskich demokratów.

– Partie i klasa polityczna Europejskiej Partii Ludowej odgrywa dziś kluczową rolę w Unii i najzupełniej identyfikuje się z jej polityką. To z szeregów EPL wywodzą się zarówno przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, jak i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

A czemu Pan poświęcił swoje wystąpienia?

– W grupie roboczej apelowałem o porzucenie mitu „wspólnych wartości Unii”, bo Unia ma wspólne instytucje, a te stanowią pewną wartość, ale nie jedyną i nie najważniejszą. Natomiast wartości dla nas najważniejsze: wiara i cywilizacja chrześcijańska, niepodległość i tradycja narodowa, życie, rodzina i godność natury ludzkiej – są przez opinię lewicowo-liberalną nie tylko odrzucane, ale wprost zwalczane. Niedawno Parlament Europejski ponad 70-procentową większością głosów uznał tzw. aborcję za prawo człowieka! Nie jesteśmy więc żadną wspólnotą wartości, ale możemy i powinniśmy być wspólnotą losu. Łączy nas przeszłość i pamięć niegdyś wspólnej kultury, realne związki polityczne naszych narodów, wspólnota geopolityczna. Wspólnota losu wzywa do współpracy, wspólnej odpowiedzialności, porozumienia. Ale to wymaga szacunku i otwartości na naszą tożsamość. Dlatego najważniejsze jest przebudzenie i solidarność opinii chrześcijańskiej, która powinna stać się wymagającym podmiotem i partnerem współpracy europejskiej. W pewnym sensie to właśnie partie oficjalnej centroprawicy będą rozstrzygać, czy ten program się zmaterializuje. Ale jego motorem muszą być ugrupowania identyfikujące się wprost z cywilizacją chrześcijańską, promujące jej zasady, broniące jej instytucji i dążące do zmian w Europie. Jeśli natomiast Unia Europejska będzie szła dalej w kierunku destrukcji państw i ładu moralnego, czekają nas kryzysy większe niż Brexit.

Odnosił się Pan do działań unijnych polityków owej oficjalnej centroprawicy?

– Na sesji plenarnej zwróciłem uwagę, żebyśmy nie definiowali się przez opozycję wobec urojonego narodowego populizmu, bo populizm jest zupełnie gdzie indziej, niż się go wskazuje. Odwoływanie się do dziedzictwa narodowego, odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, przypominanie powinności społecznych to nie żaden populizm. Natomiast nie ma bardziej populistycznych frazesów niż hasła rewolucji 1968 roku. Na przykład „zakazuje się zakazywać”. Przecież nie ma żadnego prawa bez zakazu, który by je chronił. Albo „prawo kobiety do własnego ciała”. Nikt przecież nie kwestionuje prawa żadnej kobiety czy żadnego mężczyzny do własnego ciała, natomiast rozwijające się dziecko nie jest organem, który można po prostu „usunąć”, ale osobą, która ma prawo się urodzić, i prawem kobiety jest uznanie społeczne dla godności macierzyństwa. A już najbardziej populistycznym hasłem jest „małżeństwo dla wszystkich”. Małżeństwo nie jest dla wszystkich, na przykład dla amatorów związków grupowych czy dla nieletnich. Jest instytucją społeczną, podlega zasadom moralnym i prawu. Zaapelowałem więc, byśmy przeciwstawiali się wspólnie tym rewindykacjom zarówno jako błędom moralnym, jak i jako populizmowi i demagogii.

Jak te słowa zostały przyjęte?

– Przez jednych z aplauzem i poparciem, przez innych – bez reakcji. Nawet wśród katolików widać, że im bardziej sama Unia Europejska jest uznana za centralną wartość, tym mniej zainteresowania budzi cywilizacja chrześcijańska. I co ciekawsze, im bardziej ktoś uważa właśnie Unię za najwyższą wartość polityczną, tym mniej chce wpływać na jej politykę.

Wyraźnie brakuje politycznej reprezentacji Europy chrześcijańskiej na miarę jej rzeczywistej siły wśród zwykłych ludzi.

– Odbudowa opinii chrześcijańskiej może się dokonać dziś przede wszystkim przez przykład państw Europy Środkowej. Ale to wielkie pytanie, również do naszego rządu, czy politycy będą wykonywać tylko gesty dla emocjonalnego usatysfakcjonowania własnych wyborców, czy będą na forum europejskim prowadzić konsekwentną i przemyślaną politykę na rzecz zasad cywilizacji chrześcijańskiej. Natomiast przypadek Austrii pokazuje, że wzrost opozycji wobec polityki lewicowo-liberalnej może zachęcić do zmian również partie oficjalnej centroprawicy. Ale impuls musi przyjść z zewnątrz.

W Watykanie Komisję Europejską reprezentował jej wiceszef Frans Timmermans, znany nie tylko z ataków na polską suwerenność, ale też z ostrej promocji przywilejów mniejszości seksualnych.

– Wiceprzewodniczący Timmermans nie chciał reagować nawet na tak oczywiste naruszenia wolności i prawa jak eutanazyjne zabójstwo broniącej się kobiety w Holandii albo wprowadzanie proaborcyjnej cenzury we Francji. Te sprawy pokazują, że aborcjonizmu i eutanazjonizmu nie chce kwestionować nawet tam, gdzie zaczyna się atak wprost na wolność słowa albo zabijanie osób, które chcą żyć. Obawiam się, że swej obecności na Watykanie nie potraktuje jako zachęty do przemyślenia racji podnoszonych przez opinię chrześcijańską, ale jako aprobatę dla swej polityki.

Czy to samo nie dotyczy także autorów innych aktów antychrześcijańskich jak np. ostatnia bulwersująca sprawa ataku na pomnik św. Jana Pawła II?

– To oczywisty atak na wolność religii, na wolność słowa i na swobody samorządowe we Francji. I kolejny test na uczciwość unijnej polityki praw człowieka.

Dziękuję za rozmowę.



Źródło: Nasz Dziennik.

Spoty telewizyjne

Kandydaci Prawicy Rzeczypospolitej w okręgach