Aktualności
Nasz Dziennik - Marek Jurek: Sabotowanie życia
Z Markiem Jurkiem, posłem do Parlamentu Europejskiego i prezesem Prawicy Rzeczypospolitej, rozmawia Beata Falkowska.
Wniosek o rejestrację komitetu „Zatrzymaj aborcję” wraz z projektem ustawy zabraniającym zabijania dzieci poczętych z powodu ich niepełnosprawności i choroby jest już w Sejmie. Senator Antoni Szymański (PiS) stwierdził, że projekt może wywołać sprzeciw społeczny, bo prawo nie może być sprzeczne z przekonaniami większości.
– Od tej wypowiedzi powinno natychmiast oficjalnie zdystansować się środowisko polityczne senatora Szymańskiego. Taka deklaracja czy choćby dywagacje – to sabotowanie akcji społecznej, która dopiero się zaczyna i potrzebuje szerokiej solidarności. Jakie znaczenie na końcu będzie miał formalny głos polityków, takich jak senator Szymański, za tym projektem, jeśli wcześniej będą stale legitymować głosy przeciw, przedstawiając prawo do życia nie jako prawo człowieka, ale jako światopoglądową kwestię subiektywnego sumienia?
Założenie, że prawo, aby działać – musi odpowiadać wszystkim, to obłudna utopia. Zakaz kary śmierci ma przeciw sobie większość w wielu krajach europejskich, a jednak jest obowiązującym prawem we wszystkich. Dlaczego? Bo przyjmuje się (i co do samej zasady słusznie), że naturalne prawa ludzi nie podlegają odwołaniu przez żadną władzę, również powołującą się na większość. A w tej konkretnej sprawie – relacji między zakazem kary śmierci a ochroną życia nienarodzonych – wypowiedział się zresztą bardzo jasno św. Jan Paweł II: „Jeśli tak wielką uwagę zwraca się na szacunek dla każdego życia, nawet dla życia przestępcy i niesprawiedliwego napastnika, to przykazanie «nie zabijaj» ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej” (Evangelium vitae 57).
Nie pojmuję twierdzenia, że życie nienarodzonych może być chronione tylko wtedy, gdy zgodzą się na to aborcjoniści, podczas gdy prawo do życia mordercy nie podlega żadnym decyzjom, nawet na podstawie prawa ustalanego przez większość społeczeństwa.
Senator Szymański powtarza podnoszony już wielokrotnie przez polityków PiS argument, że społeczeństwo nie dorosło do poszerzenia zakresu prawnej ochrony życia. Tymczasem nikt nie zakazuje PiS w toku prac legislacyjnych promowania życia w debacie publicznej.
– Politycy mają obowiązek angażować się w debatę publiczną, a przywódcy polityczni powinni pierwsi przekonywać społeczeństwo, a nie tylko nasłuchiwać sondażowych wiatrów. Drew Westen bardzo trafnie napisał w „Mózgu politycznym”, że żadna sprawa nie wygra, jeśli politycy będą biernie oczekiwać, że poparcie dla niej wzrośnie samo. Polityków powinniśmy wybierać ze względu na ich zaangażowanie społeczne, a nie ich z niego zwalniać. Przywódcy polityczni odwołujący się do poparcia opinii katolickiej powinni pierwsi przypominać o powszechnym obowiązku obrony życia. Powinni również przekonywać swoich oponentów, wskazując, że sami są posłuszni zobowiązującym powszechnym normom i solidarni z tymi, którzy mają prawo do wsparcia. Gdy w latach 90. walczyliśmy o zmiany prawne, na które dziś powołują się wszyscy – nie opieraliśmy się na gotowym poparciu społecznym, ale budowaliśmy je.
Owoce tamtej pracy budują świadomość Polaków do dziś.
– Dzięki potwierdzeniu w prawie człowieczeństwa dziecka poczętego zaczęła stale rosnąć świadomość i odpowiedzialność społeczna, co poświadczają duszpasterze i socjolodzy. Wtedy w polskim ustawodawstwie potwierdziliśmy człowieczeństwo dziecka poczętego, czas w końcu, aby zagwarantować mu pełnię należnych praw.
Jak odniesie się Pan do tezy senatora, jakoby dążenie do poszerzenia zakresu ochrony życia odciągało społeczne siły od działań pomocowych dla rodziców chorych dzieci? Można przeciwstawiać sobie te dwa obszary?
– Mówiąc słowami Ewangelii: „to należało czynić, i tamtego nie opuszczać” (Łk 11,42). Społeczeństwo ma zarówno obowiązek pomagać ludziom w szczególnej potrzebie, jak i bronić odrzucanych. Przeciwstawianie dziś tych zobowiązań wygląda tak, jakbyśmy w czasach PRL przeciwstawiali pomoc dla prześladowanych – sprzeciwowi wobec prześladowań. Ta analogia nie jest zresztą przypadkowa, wtedy również od ludzi „odpowiedzialnych” często słyszeliśmy: jak nie chcecie represji – to ich nie prowokujcie.
Dlaczego państwo aborcyjne nie może być dobrym państwem?
– Dobre państwo kieruje się dobrem wspólnym, a nie – jak państwo liberalne – wspólnotą interesów władzy i jej zwolenników. Sprawna organizacja konsumpcji czy rewanżu społecznego to jeszcze nie Rzeczpospolita. Znakomicie ujął to polski Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 28 maja 1997 r., uznając ochronę życia od poczęcia za warunek funkcjonowania praworządnej demokracji. Ten fundament dorobku prawnego wolnej Polski powinniśmy stale przywoływać i zgodnie z nim działać. I powinniśmy być świadomi, że czym innym jest państwo dobra wspólnego, a czym innym państwo liberalne, którego władza jedynie wykorzystuje poparcie ludzi pragnących dobra wspólnego.
Jako broń przeciwko poszerzaniu zakresu ochrony życia stworzono narrację przekonującą, że problem aborcji jest w Polsce marginalny i dotyczy promila osób, a kruszyć kopie warto o sprawy rzekomo ważniejsze, rzeczywiście wpływające na kształt naszego społeczeństwa.
– Jarosław Kaczyński, mówiąc o katastrofie smoleńskiej, bardzo trafnie stwierdził, że tam, gdzie pojawia się imperatyw społeczny – kończą się wyborcze kalkulacje. Właśnie tak mamy obowiązek reagować na katastrofę, która zabija codziennie i w którą zupełnie jawnie wciągane są dziesiątki ludzi – kobiet, lekarzy, pielęgniarek. Niedawno ukazało się wstrząsające świadectwo Kasi Sobczyk o tym, jak zgodziła się na śmierć swojego dziecka jako 19-letnia dziewczyna. Takie kobiety są ofiarami państwa aborcyjnego. Przecież ojciec dziecka, który nakłania kobietę do jego zabicia, ma po swojej stronie państwo i może powiedzieć: czemu się sprzeciwiasz, przecież możesz się pozbyć tego dziecka. Państwo aborcyjne pozostawia kobietę samą wobec aborcyjnej presji otoczenia. Doskonale pamiętamy, jak to zadziałało w czasie „sprawy Agaty”.
Proaborcyjne ustawodawstwo infekuje całe społeczeństwo?
– Nieprzypadkowo Karta Praw Rodziny uznaje prawo do życia za jedno z najważniejszych praw rodziny. Ile miłości, które mogły dać początek małżeństwom i rodzinom, rozpadło się wskutek odrzucenia dziecka? Legalizacja dzieciobójstwa prenatalnego niszczy solidarność rodziny i całego społeczeństwa. Wspiera również ideologię, która uderza w wykonywanie nawet tych przepisów prawa, które chronią życie. Przecież zabijanie dzieci z zespołem Downa uderza w dziś obowiązujące prawo. Niestety, zupełnie nie słyszymy, żeby politycy przywoływali je dla ochrony życia w konkretnych przypadkach, powołują się na nie wyłącznie przeciw obrońcom życia. Prokuratura do tej pory nie podjęła działań w sprawie śmierci małego Huberta w szpitalu na Madalińskiego w Warszawie, mimo że od ponad roku ma zawiadomienie o tym przestępstwie. Narodowa Rada Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego, która chciała się dowiedzieć od prokuratora generalnego, czy w walce przeciw przestępczości aborcyjnej, przeciw łamaniu owego powszechnie aprobowanego „kompromisu życia” – nastąpiła dobra zmiany – nie doczekała się ani rozmowy, ani wyjaśnień.
Jak katolicki elektorat może egzekwować od polityków działania na rzecz ochrony życia?
– Traktując zasadnicze sprawy ładu moralnego jako kryterium swoich wyborów. Partia, która ma gwarantowane poparcie – nie musi się liczyć z wyborcami. To nie środowiska obrońców życia powinny zabiegać o poparcie władzy, to władza powinna zasłużyć na zaufanie obrońców życia.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik.