Aktualności
Nasz Dziennik - WYWIAD z Markiem Jurkiem: Czas na kulturową kontr-rewolucję
Z Markiem Jurkiem, posłem do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji, prezesem Prawicy Rzeczypospolitej, marszałkiem Sejmu V kadencji, rozmawia Karolina Goździewska.
W Polsce tabletka ellaOne cały czas jest dostępna bez recepty. W czerwcu Senat uchwalił ustawę, w myśl której ellaOne ma być sprzedawana na receptę. To już rozwiązuje problem?
– Środki wczesnoporonne w ogóle funkcjonują bezprawnie na polskim rynku. Przecież polskie prawo (poza nieszczęsnymi, ale określonymi wyjątkami) chroni życie przed urodzeniem. Czy po to więc walczyliśmy o te przepisy, żeby każda władza uznawała, że wystarczy zgłosić jakąś nową aborcjonistyczną rewindykację, wymyślić na to jakąś przewrotną nazwę (jak „antykoncepcja awaryjna” czy „zarodki nadliczbowe”), żeby debatę zaczynać od nowa, jakby prawa nie było? Czas sobie przypomnieć, że prawo tworzymy, by chroniło ludzi, a nie by się nim chwalić na kampanijnych uroczystościach.
Jak Pan Marszałek dziś ocenia działanie obecnych władz w kontekście obrony życia poczętego?
– Nie widzę tych działań. Władza nie chce ani zmiany prawa, ani nie angażuje się w wykonywanie już obowiązującego. Czy słyszała pani redaktor, by kiedykolwiek władza aborcjonistom przeciwstawiła obowiązujące prawo? Oni nawet nie chcą cytować orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 28 maja 1997, które mówi jasno, że ochrona życia od poczęcia to nie jakiś „kompromis”, ale niezbędny wymóg uczciwej demokracji i rządów prawa. Dobra społecznego nie gwarantuje się poprzez słowa. Nie wystarczy opowiadać, że uczciwość jest wielką wartością, a korupcja jest prawnie zakazana, żeby korupcja zniknęła. Prawo trzeba stosować – jest to zadanie dla państwa, dla jego urzędów i parlamentu z jego funkcją kontrolną. Narodowa Rada Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego przez wiele miesięcy próbowała spotkać się z ministrem sprawiedliwości – prokuratorem generalnym, żeby uzyskać informacje o stanie walki z przestępczością aborcyjną w Polsce, czy nastąpiła w tej sprawie dobra zmiana. Niestety, ministerstwo nie było tą rozmową zainteresowane. Nawet w sprawach tak oczywistych jak śmierć małego Huberta czy dziecka Agaty nie było żadnych poważnych działań ani władzy, ani gdy PiS było w opozycji.
Do dziś nikt za sprawę Agaty nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności…
– Ujawniliśmy, że prokurator, który wydał zgodę na śmierć tego dziecka (podpisując oświadczenie, że ciąża jest wynikiem przestępstwa), nie podjął w sprawie tego „przestępstwa” żadnego postępowania. A dziecko zginęło z powodu dobrowolnego pożycia swoich nastoletnich rodziców, z powodu, którego nie dopuszczał żaden komentarz do prawa. I co? Nic. Może władza jest tak głęboko przeciwna „karalności”, że uważa, że nawet prokurator, który doprowadził do śmierci bezbronnego dziecka, nie powinien ponosić dyscyplinarnej odpowiedzialności.
W sprawie ochrony życia PiS wchodzi w buty poprzedników?
– Chwali się, że wprowadzenie recept na tabletki wczesnoporonne to „dobra zmiana”. Owszem, powrót od Kopacz do Tuska, tyle że za Tuska to było bezprawie, przeciw któremu opozycja mogła protestować, a teraz nawet bezprawie ma być zalegalizowane. Nie tego należało się spodziewać po posłach, którzy choćby na Zespole Ochrony Życia w poprzedniej kadencji słyszeli od prof. Andrzeja Zolla o prawnej nielegalności środków wczesnoporonnych, ale – jak widać – nie tylko inicjatywy ustawodawcze podlegają kontroli partii, lecz nawet działania na rzecz przestrzegania prawa.
Czym to tłumaczyć? Musimy iść drogą, którą narzuca nam Bruksela, sankcjonując choćby tabletkę ellaOne?
– Zaczyna się od obojętności. Dla kierownictwa PiS prawo do życia nie jest sprawą wartą sporów publicznych i sporów zagranicznych. Ostatnio przekonali do tego część środowisk chrześcijańskich. Zaczyna się od założenia, że nie jest to sprawa pilna, po pewnym czasie uznaje się, że nie jest ważna, a na końcu – że nie jest w ogóle potrzebna, że w państwie aborcyjnym też nam może być dobrze. Dziś jesteśmy w bardzo niebezpiecznym momencie, grozi nam kompletny demontaż opinii katolickiej w naszym kraju. Jeden z publicystów radykalnej centroprawicy napisał, że dobra zmiana polegać będzie na tym, że Kościół zyska oddech, przestanie być atakowany. Myślę, że nie możemy być topielcem, który ma się cieszyć, że na chwilę wydostał się wody. Jeśli chcemy Polskę zmienić, musimy dokonać zmian ustrojowych, na poziomie zasad ukierunkowujących politykę Rzeczypospolitej.
A można?
– Premier Orbán otwarcie mówi w Europie o potrzebie nieliberalnej demokracji i kontrrewolucji kulturowej. Pytanie, czy my chcemy iść w tę stronę, czy jedynie łokciami zrobić sobie miejsce w unijnej klasie rządzącej. Skutki złych wyborów politycznych stają się widoczne dopiero po czasie, często gdy są już nieodwracalne. Tak było z kryzysem demograficznym, gdy przerodził się w katastrofę, albo z upadkiem przemysłu – gdy zaczęło się w naszym kraju wyludnianie prowincji. W Europie Zachodniej tak było z islamizacją. Wspieramy politykę rządu w sprawach imigracji, ale musimy być świadomi, skąd się to zjawisko wzięło, jego kulturowego i demograficznego tła. Właściwych wyborów, takich, które uprzedzają wydarzenia, można tylko dokonać w oparciu o zasady. I dziś – jeśli nie mamy się stać po prostu jednym z liberalnych społeczeństw Europy – potrzebne jest zdecydowane zaangażowanie państwa na rzecz ładu moralnego.
Jak ono – zdaniem Pana Marszałka – ma się przejawiać?
– Prawica Rzeczypospolitej Polskiej zaraz po wyborach zaapelowała do władz o jasną deklarację, że „Polska w swej polityce kieruje się zasadami cywilizacji chrześcijańskiej”. Taka deklaracja uprzedziłaby ataki zagraniczne i krajowe. I wyjaśniłaby kroki, które powinniśmy byli podjąć. Zamiast żenujących tłumaczeń w Parlamencie Europejskim, że władza nie jest winna, że społeczeństwo zgłosiło projekt „Stop aborcji!” i debaty o „prawach kobiet w Polsce”, mielibyśmy najwyżej polski wniosek o debatę o prawie do życia w Europie.
Europa ma w ogóle szanse wrócić do cywilizacji chrześcijańskiej, z której wyrosła?
– Nastąpił bardzo głęboki upadek, więc jego przełamanie wymaga naprawdę proporcjonalnego wysiłku. Wysiłku konsekwentnego i przemyślanego. Prawica Rzeczypospolitej wskazała parę konkretnych posunięć. Apelowaliśmy do prezydenta o umiędzynarodowienie obchodów jubileuszu Chrztu Polski i wspólną deklarację o wierności cywilizacji chrześcijańskiej przynajmniej kilku państw Europy Środkowej. Taka deklaracja powinna stać się punktem odniesienia i podstawą dalszych działań na forum europejskim. (Mógł to być dokument podobnego rodzaju, co Deklaracja Rzymska na 60-lecie integracji europejskiej.) Teraz szczególnie apelujemy do rządu o zainicjowanie prac nad przyjęciem w gronie państw Europy Środkowej – Konwencji Praw Rodziny (dla której punktem wyjścia mogłaby być rzymska Karta Praw Rodziny). Nawet jej zawarcie w gronie trzech-czterech państw dałoby początek organizacji międzynarodowej, która stałaby się stroną debaty moralno-ustrojowej w Unii Europejskiej i przede wszystkim przełamałaby coraz wyraźniej rysujący się konsensus przeciw życiu, rodzinie i wychowaniu.
Tradycyjna rodzina nie ma już praw w Unii Europejskiej?
– Zanegowano rodzinę jako wzór społeczny i fundament życia społecznego. Na przykład Węgry zostały przez Parlament Europejski wprost zaatakowane z powodu potwierdzenia w konstytucji naturalnego ustroju rodziny, opartego na małżeństwie kobiety i mężczyzny. Uznano to za „dyskryminację” nie tylko „małżeństw homoseksualnych”, ale w ogóle „rodzin LGBTI” i jeszcze „innych form życia rodzinnego”. Kandydatów na dyrektorów Agencji Praw Podstawowych, którzy dużo mówili o „prawach LGBTI”, zapytałem, jak będą w tym kontekście bronić potwierdzonego w art. 14/3 Karty Praw Podstawowych „prawa rodziców do wychowania i nauczania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi i pedagogicznymi”, tym bardziej że całe narody (Chorwacja, Słowenia, Słowacja) w referendach zażądały przestrzegania tej zasady. Moi rozmówcy potwierdzili, że zasadę tę znają, ale nie może mieć pierwszeństwa przed „prawami mniejszości”.
Przedstawiciele obecnego rządu podjęli pomysł Konwencji Praw Rodziny?
– Z władzą jest ten problem, że najbardziej zainteresowana jest własnymi pomysłami. Nawet wobec inicjatyw prezydenta potrafi zachować rezerwę, tym bardziej wobec innych ugrupowań. Z dialogiem w Polsce jest źle, mimo że przed dwoma laty Polacy, wybierając prezydenta Dudę, opowiedzieli się jasno za odbudową szacunku i wspólnoty w życiu publicznym. Twierdzenie, że władza musi się interesować tylko stanowiskiem Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej, jest zaprzeczeniem szacunku dla polskiej opinii publicznej.
Brak dialogu w Polsce sprzyja temu, by Unia Europejska narzucała nam regulacje godzące w nasze interesy?
– Oczywiście, gdy wszystko sprowadza się do walki o władzę, sprawy zasadnicze schodzą często na drugi plan. Co więcej, namiętna walka władzy i opozycji stanowi świetny parawan dla układów i spraw, w których działają razem. Tak było z przyjęciem traktatu lizbońskiego czy ze storpedowaniem inicjatywy obywatelskiej „Stop aborcji!”.
Czy konkretnym krokiem na rzecz cywilizacji chrześcijańskiej są Pańskie starania o finansowanie ze środków unijnych badań nad zespołem Downa?
– Tak, ale to również wskazanie na to, jak powinna wyglądać współpraca europejska. Bardzo zaawansowane badania na temat leczenia tego syndromu, prowadzone w różnych krajach, szczególnie wspierane przez Fundację Profesora Lejeune’a, powinny mieć wsparcie europejskie. Właśnie na tym powinna polegać walka z wykluczeniem społecznym i wykorzystywanie naszych wspólnych możliwości.
W Europie Zachodniej dzieci z zespołem Downa z roku na rok rodzi się coraz mniej. Jaką jeszcze cenę za odejście od wiary płaci Europa Zachodnia?
– Niektóre kraje, jak Islandia, wręcz chwalą się tym, że u nich dzieci z zespołem Downa się nie rodzą. A we Francji władze medialne działaniom na ich rzecz odmówiły rangi pożytku publicznego. Spot, w którym młodzi ludzie dotknięci tym syndromem opowiadają o swoim życiu, rodzinach i szczęściu, nie mógł uzyskać praw reklamy społecznej, bo uznano, że przecież może ranić kobiety, które w sprawie podobnych osób „dokonały innego legalnego wyboru”.
Jasne opowiedzenie się przez polskie władze za cywilizacją chrześcijańską wpłynęłoby na Europę?
– Milczenie o jej zasadach sprawia, że coraz bardziej umacnia się konsensus przeciw cywilizacji życia. I potem w jego imię jesteśmy atakowani. Tymczasem widzimy całe narody odrzucające antyrodzinną rewolucję: Chorwaci, Słowacy, Słoweńcy przeprowadzili referenda w tej sprawie, Polska, Słowacja i Węgry potwierdzają w konstytucjach naturalny ustrój rodziny, teraz do referendum przygotowuje się Rumunia. Ale Polska – jako największy kraj Europy Środkowej i jedyny wielki kraj Europy w tym regionie – w sposób naturalny powinna w wielu sprawach występować jako pierwsza. Tym bardziej że – według socjologicznych kryteriów – jesteśmy najbardziej katolickim narodem Europy.
Małe państwa dysponują dziś siłą do oporu przed unijną propagandą LGBT?
– Są szczególnie narażone na presję, bo Bruksela może wykorzystywać ich poczucie słabości. W Estonii prezydent, mimo oporów parlamentu i opinii publicznej, przeforsował ustawodawstwo homoseksualne. Ale Litwa przeciwnie, ma ustawę o przeciwdziałaniu demoralizacji w szkołach i jest za to atakowana w Brukseli. Nawiasem mówiąc – ta ustawa to też dobry punkt wyjścia do włączenia Litwy w prace nad Konwencją Praw Rodziny.
A jak zdobyć poparcie w innych częściach Europy?
– Nie możemy się ograniczać do rządów. Rządy zresztą się zmieniają. Polska powinna zwracać się bezpośrednio do opinii chrześcijańskiej w innych krajach. Żałuję na przykład, że nie udało mi się przekonać przedstawicieli naszych władz do udziału w krajowym zjeździe katolickim w Hiszpanii czy w Kongresie Europejskiej Federacji Jeden z Nas w Budapeszcie. Organizatorom bardzo zależało na oficjalnej obecności Rzeczypospolitej, szkoda, że nasze władze tego nie doceniają. Niedawno większość ambasadorów państw Unii Europejskiej oficjalnie poparła największą demonstrację homoseksualną w Polsce. Oni otwarcie głoszą swój antyuniwersalizm, dlaczego my wzbraniamy się mówić o zasadach naprawdę uniwersalnych? Całe nauczanie św. Jana Pawła II było nieustającym wezwaniem do odwagi i odpowiedzialności, czas je sobie przypomnieć.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik.